19 sty 2013

TAKI BYŁ LAMENT A NIC SIĘ NIE STAŁO


Poznajecie tego faceta? O nim zaraz, a dziś w ogóle miałem sobie zrobić przerwę od bloga, bo ostatni wpis o dzieciństwie został przez was bardzo ciepło przyjęty i ciągle jeszcze zbiera pozytywny feedback. Ale coś dziś jednak skrobnę, bo jest o czym.

Prawda jest też taka, że tego wpisu wcale mogłoby dziś nie być, gdyby wczoraj coś poszło nie tak. Ale poszło i to bardzo na TAK. I nawet lepiej niż się spodziewałem, więc wypada pochwalić.

Tym bardziej, że tak bardzo lubimy oceniać innych bez zadania sobie trudu, żeby ich najpierw poznać. Lubimy też deklarować, że wcale tak nie jest, że to nie fair i że wygląd wcale nie ma znaczenia. Jasne, że ma bo wyrabiamy sobie w ten sposób pierwsze wrażenie, ale dopiero w połączeniu z tym osławionym wnętrzem mamy pełen obraz człowieka, którego będziemy albo kochać, albo nienawidzić.

Taka naszła mnie myśl po koncercie nowego Myslovitz w ramach trójkowej Offensywy de Luxe wczoraj późnym wieczorem. Wielu skreśliło ich już na starcie, a w zasadzie po tym jak odszedł od nich Rojek. Słyszałem wtedy od tych wszystkich 'muzycznych ekspertów' i pseudo-fanów, że Myslovitz się skończył, że Rojek się skończył, że kto to w ogóle jest ten Kowalonek i że to już nie będzie to samo. Śmieszne są te wtręty, bo jasne że nie będzie to samo. A Artur i chłopaki mimo że się rozwiedli, to nadal żyją i tworzą. Będzie po prostu inaczej, co nie znaczy że gorzej, to oczywiste. Paru fanów i tak już się obraziło i nie wróci, ale na miejsce starych przyjdą nowi i karuzela dalej będzie się kręcić.

Znów się rozpisuję, ale to ważne, żeby się z punktu nie uprzedzać. Ja cierpliwie czekałem i nie wdawałem się w te bezsensowne dyskusje w stylu 'ale porażka' i 'o boże co to teraz będzie'. Wczoraj mogłem w końcu wysłuchać, co mają mi do zaproponowania i szczerze wam teraz mówię, że zaskoczyli mnie na duży plus. Nie myślałem, że stare utwory Myslovitz mogą równie dobrze brzmieć głosem Michała (i to jest ten chłopak na zdjęciu). Dla mnie to fenomen, bo oni są przecież całkowicie od siebie inni. I każdy wspaniały. Michał w Snowmanie raczej nie wychylał się do szerszej publiczności, a tu musi zmierzyć się nie tylko z całą rzeszą fanów, którzy dadzą się za Myslovitz pokroić, ale i z legendą Rojka, bez którego Myslovitz i jego piosenki ponoć nie istnieją.

No to powiem wam, że istnieją i mają się dobrze. Dostały nowe brzmienie, nowy wokal, ale to wszystko trzyma się kupy. I co najlepsze, ciągle mam wrażenie, że to nadal moje ukochane, stare Myslo. 

Rojek miał swoją kosmiczną wartość w zespole. Mówiono nawet że jest odwrotnie i to on jest całą wartością Myslovitz. Jego wykonania przeszły do muzycznej historii tego kraju, 40 milionów Polaków i paru obcokrajowców dzięki niemu poznało porządną muzykę, a każdy nucąc 'Długość dźwięku' stara się śpiewać tak jak on, bo inaczej się nie da. Ale po wczorajszym mini-koncercie nie mam wątpliwości, że jeszcze większą wartością niż głos Artura są melodia i słowa do niej stworzone, bo wystarczy dobrać do nich odpowiedniego wykonawcę i Myslovitz znów brzmi jak dawniej.

Fajnie, że chłopaki tak bezboleśnie przez to przechodzą, no ale jest 'ale'. Zawsze musi jakieś być. Bo to nadal są piosenki Rojka i też dlatego nie czuć tej różnicy. Jasne, że to już jest dużo, ale prawdziwym testem będzie dla Michała i ekipy ich pierwsza wspólna płyta, która pokaże w jakim kierunku teraz pójdą. Chyba w dobrym. Bo to zbyt inteligentni ludzie, żeby mogli coś tak po prostu spieprzyć.


A to zagrali: 3 sny o tym samym, Nocnym pociągiem aż do końca świata, Za zamkniętymi oczami, Myszy i ludzie, Czerwony notes błękitny prochowiec, Good day my angel.


+ coś jeszcze z nowych nagrań, ale nie zarejestrowałem tytułów. Może ktoś z was słuchał albo był i wie, jakie to były utwory?


/a zdjęcie pochodzi z facebookowego profilu Snowmana/




Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf