22 paź 2012

GEJ, STRAŻNIK MIEJSKI I ARTUR ŻMIJEWSKI - CO ICH ŁĄCZY?


Kto pomyślał, że znany aktor jest gejem i dorabia pałując pijaków na ulicach ten ma... dziwne myśli. Mają ze sobą tyle wspólnego, że możesz ich spotkać każdego dnia na ulicy i przychodzą z "pomocą" dokładnie wtedy, kiedy tego nie potrzebujesz.

Jest sporo sytuacji i zachowań ludzi, których wolelibyśmy nie widzieć i nigdy nie doświadczyć, ale nie jest to możliwe. Nachodzą nas z każdej strony i akurat zawsze stamtąd, skąd się ich nie spodziewamy. Zawsze o złej porze i zawsze, kiedy mamy dobry humor. Po to, żeby nam go trochę zepsuć albo totalnie zniszczyć.

Oto 10 sytuacji, których ja - idąc albo jadąc ulicami mojego miasta - osobiście nie trawię. Dziwnych, irytujących, a czasem totalnie głupich. Każdego z nas mogą spotkać i pewnie nieraz już spotkały. Dziesięć momentów, które sprawiają, że chce się nam szybciej niż kiedykolwiek przejść przez pasy i wrócić do domu.

Niezniszczalni: Norris, ...Kondrat i Żmijewski

Szkoda, że banki i cała reszta im podobnych pasożytniczych instytucji mają swoich klientów - czyli nas właśnie - za umysłowych impotentów. Czy oni naprawdę wierzą, że jak jakiś pan ksiądz z telenoweli spojrzy mi głęboko w oczy, to ja wejdę do oddziału i oddam mu swoją wypłatę? Żarty z Chuckiem kiedyś były fajne i przemawiał do mnie ten rodzaj absurdu, ale żebym z tego powodu miał robić bankowi dobrze? I co, pochwalę się potem na imprezie, że mam konto gdzie "fuck-tury" niszczy się jednym ciosem karate? Bez przesady. Takiego przerostu formy nad treścią to ja nie toleruję. I jak tylko widzę jakąś powszechnie znaną twarz na billboardzie - odwracam wzrok. I uciekam. Może za rogiem będzie ciekawsza reklama, na widok której nie zbierze mi się na wymioty.

Szczerze panu powiem - jestem pijakiem i zbieram na wódkę

Omijam z daleka. No dobra, nie da się, bo koleś przecież szarpie mnie za rękaw. Ale odmachnę się i idę dalej. W końcu zauważyli menele, że ściema przestała działać. Już nikt nie wrzuca na lekarstwa, bułę albo za pitolenie na gitarze. Nienastrojonej w dodatku. Teraz trzeba być szczerym - ludzie to docenią. Ja nie doceniam. Olewam tym bardziej. Jak ktoś twierdzi, że zbiera na zupę i jak akurat mam dobry dzień, to mogę wrzucić parę groszy. Zawsze jest ta marna szansa, że nie kłamie. Ale nie będę pomagał rozpijać towarzystwa, żeby mi się potem walały na ulicach puste puszki, butelki i oni sami.

Tu nie ma trawy, bo tacy jak pan po niej chodzą

Teraz już znieśli ten absurdalny zakaz stąpania i sadzania swojej szanownej dupencji na trawie w parkach. Ale nadal władza tropi tych, którzy swoimi samochodami parkują na trawnikach... bez trawy. I zawsze jest ten sam argument - jak wszyscy będą tak robić, to tu nigdy nie wyrośnie. Hm... Może jakby ją najpierw zasiać, to by urosła? Nie dyskutować! I mandacik. Za parkowanie na terenie - a jakże - zielonym. I za pyskówki przy okazji.


Z lewa - szosa, z prawa - trawa, a po środku słup
Nie wiadomo, co lepsze. Brak ścieżek rowerowych w ogóle, czy ścieżki prowadzące prosto na uliczną latarnię albo pod samochód. Dziurawe chodniki czy wjazd na ruchliwą ulicę. Sami zdecydujcie czy lepiej stracić dętkę czy swoje życie.

Wolisz, droga torebko, miejsce przy oknie czy korytarzu?

Wsiądę od czasu do czasu w autobus i jest coś, co denerwuje mnie bardziej niż chamscy kierowcy, głośni pasażerowie i babcia sapiąca nad moim ramieniem. To babcia, która zawsze siada z brzegu i trzeba się ostro przeciskać, żeby zasiąść przy oknie. O ile na tym miejscu nie mości się już torebka, bo ryzykuję spojrzenie, które będzie mi się śniło potem do końca życia. W busie tłok, ludzie wpadają jeden na drugiego przy każdym hamowaniu, a babcia siedzi zadowolona. Z brzegu. I wcale nie wysiada "na następnym". Razem z torebką jadą do końca.

Pan i władca miejskich dróg - taxi driver

Wszyscy wiedzą, że taryfiarze, to tykające bomby. Nigdy nie wiesz, co mu odwali w trakcie jazdy, ale wiesz, że na pewno. Taksówki to takie miejskie czołgi - jadąc w środku jesteś w miarę bezpieczny. Jadąc za, przed lub obok - upewnij się, że masz opłacone OC. Sprawiają wrażenie, jakby ich mało interesowało to, co się dzieje na zewnątrz. Ważne, żeby przebieg się zgadzał albo był wyższy. A wkoło trwa walka o to, żeby uniknąć bliskiego spotkania z przodem, tyłem lub bokiem tego pojazdu.
A ostatnio spotkała mnie taka sytuacja. Wracam sobie z przedszkola (trzymając córkę za rękę), przechodzimy przez pasy i nagle, pół metra przed nami, drogę przecina nam mające wszystko w dupie taxi. Zdrowo poirytowany podchodzę do niego i pytam: WTF?! (w skrócie). A on: Bo ja bez okularów jeżdżę. Opadło mi wszystko.

O nie, nie jestem zainteresowany seksem w toalecie

A już na pewno nie z facetem. Bo zdarzyło mi się kiedyś otrzymać taką propozycję. Dokładnie dwa razy i to całkiem niedawno. Ja nic do gejów nie mam, ale jeżeli ktoś nie rozumie słowa NIE, to już mnie to nie bawi. Nie może być tak, że nie mogę kulturalnie oddać moczu w pisuarze, bo ktoś mi się z boku gapi, co robię. A raczej nie robię, bo nie mogę się skupić. Nie może być tak, że kiedy uciekam do kabiny, żeby kulturalnie zakończyć proces sikania, to słyszę pukanie do drzwi, drapanie i sapanie. Nie lubię też, kiedy ja chcę wyjść, a ktoś nie chce mnie wypuścić. Uratowało nas (nie wiadomo kogo bardziej, bo już szykowałem się, aby mu przylać) wejście pani sprzątaczki.
Ja do gejów nic nie mam. Tylko do tych, od których muszę się opędzać.

Płatność kartą od 8,50

Staram się takich sklepów unikać. Bo zazwyczaj jest to jakiś mały osiedlowy blaszak i zazwyczaj planuję tam kupić jedynie gumę do żucia, która nawet w takim sklepie nie kosztuje te 8,50. Ale wiadomo, że są sytuacje, kiedy musisz coś tam kupić, akurat nie masz przy sobie gotówki, a bankomat jest 2 kilometry stąd. To jest megafrustrujące! Muszę nakupić jakichś niepotrzebnych pierdół tylko po to, żeby kupić gumę. Skandal. Ale nie dam takim zarobić. Wolę pójść kawałek dalej i pokazać, że długo to oni tak nie pociągną.
Ale to jeszcze nie dramat. Gorzej jest, kiedy decyzję o wyjściu ze sklepu podejmę po 20-minutowym oczekiwaniu w kolejce.

Bardzo przepraszam... ale to twoja wina!

To dopiero irytuje człowieka, kiedy musi kogoś na ulicy przeprosić. Rowerzysta kierowcę, kierowca pieszego, pieszy rowerzystę. Bo albo zajechał mu drogę, potrącił, popchnął, albo ochlapał błotem. A to dlatego, że tamten szedł nie tą stroną, przejechał na czerwonym albo źle stanął. Pewnie, że lepiej zacząć od wytykania sobie nawzajem błędów i licytowania się, czyja to była wina. Lepiej zwyzywać i obrazić drugiego człowieka. Bo ludzie się patrzą i nie można okazać słabości. Tyle, że ja takich "twardzieli" wrzucam raczej do kategorii "kmioty" lub "debile". Pewnie, że mogło się coś stać. Ale skoro się nie stało, to po co rzucać "kurwami" na całą ulicę? Niemożliwe do zrealizowania? Ano, niemożliwe. A szkoda.

I to tylko 9 niezapomnianych chwil i obserwacji odnalezionych w gąszczu miejskiej dżungli, bo dziesiąta jakoś uciekła mi z pamięci. Mam ją na końcu języka, ale pomyślałem, że skoro ja nie pamiętam, to dopiszecie ją Wy. Może dziś, może wczoraj, a może rok temu spotkało Was coś, co warto tutaj uwiecznić. W komentarzach poproszę.




Podobało Ci się? Zostaw komentarz!
- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf