Każdy może mieć gorszy dzień. No ja tak mam od kilku. Gubię, zapominam, rozpraszam się jakimiś głupotami. Z ludźmi ciężko mi się gada, pożartować z nimi za bardzo nie mogę, bo cięte riposty przychodzą mi z prędkością ślimaka i zanim zdążę otworzyć swój aparat gębowy, adresat już nie jest zainteresowany moim towarzystwem. Nie no rozumiem, żelazko zostawiłeś włączone, leć.
Coś na zdrowiu ostatnio podupadam i mam wrażenie, że to jest przyczyną tego stanu. Od tygodnia nie mogę się pozbierać, łażę jakiś taki zamulony, informacje docierają do mnie w trybie slow-motion z dźwiękiem na poziomie mute, a czas mojego czuwania zmniejszył się o kilka godzin w ciągu dnia. Czuję się jak smartfon z androidem - ciągle na wysokich obrotach i ciągle rozładowany. Albo słaba bateria, albo ładowarka.
Fakt, musiałem ostatnio swoje odleżeć, bo wlazł we mnie jakiś wirus-chuligan i rozpętał w moim organizmie małą ustawkę, która do tej pory chyba się nie zakończyła, bo skurwiel ciągle jeszcze jakoś się broni. Ale mam go już na łopatkach i to jest jakiś postęp, więc może z tego wyjdę.
Każdy może mieć parę gorszych dni. Co z tego, że ja chcę, kiedy nie mogę? Bo mi się organizm buntuje i mówi:
Każdy może mieć złą passę. Na 10 rzeczy do zrobienia, 9 spierdoli. No nie idzie. I co, mam się na tory położyć teraz, już? Ja tam mam swoją małą wymówkę, swojego małego wroga, który we mnie siedzi i olewa rozkaz opuszczenia pokładu. Wiem też, że ludzie, dopóki ich coś nie sieknie, mają kompletnie w dupie takie tłumaczenia. Ale to nawet nie o to chodzi, bo ja mogę przecież nie ogarniać z wielu innych dziwnych powodów. No bo, jak na mnie szef w pracy szambo wyleje, bo mu się moje sraczkowate spodnie nie spodobają, to już mi źle. Albo mandat w tramwaju dostanę, bo uważam, że to mnie okradają, a nie ja ich. Po takich akcjach trudno o banan na buzi i reset mózgu, więc może mi potem parę rzeczy nie wyjść. Są tacy, co potrafią się wyłączyć, ale i tak emocje z tym związane prędzej czy później znajdą jakieś ujście. Ja do nich nie należę, trudno.
Mogę się z tego trochę potłumaczyć, żeby nie mieć poczucia, że nic mnie nie usprawiedliwia, ale przepraszać za to, jaki jestem, nie zamierzam. Niech mnie zrozumieją albo oleją, ale nigdy nie oceniają bezwiednie i wprost, bo tego nie zniesę. Pewnie, że ja też mogę się sobą samym zirytować i czasem to robię. Ale pogadamy chwilę sam na sam przed lustrem i już jest fajnie. Warto rozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz