6 gru 2012

KOBIETA W MIKOŁAJKI SIĘ NIE ZMIENIA - ZMIENIA TYLKO SWOJE ZDANIE


To jest jedna z tych niewielu rzeczy, które zauważa facet, a za cholerę nie zauważy tego kobieta. Zresztą na zakupach kobiety akurat niewiele widzą poza tym, co właśnie chcą kupić. No więc nie wymagam, żeby jeszcze patrzyły na swoje zachowanie z boku. Wystarczy, że patrzą na siebie w lustrze i tam dokonują analizy swojego tyłka w nowo założonych leginsach. A od oceny całokształtu są inni. Czyli na przykład ja.

Dzisiaj mamy najdziwniejsze święto w roku - imieniny Mikołaja. Jego okazja, a to cała reszta dostaje prezenty. No taka tradycja, bardzo przyjemna zresztą. W każdym razie lecą ci rodzice do tych sklepów i na gwałt próbują wymyślić coś, co by tu można włożyć dzieciakowi do buta jak zaśnie. Facet nie ma z tym problemu - idzie, bierze, kupuje, a jak się nie spodoba, to się nie przejmuje. Kobieta - idzie, myśli, patrzy, wącha, puka, ogląda, znów myśli, odchodzi, wraca, myśli, patrzy, znowu wącha... Wychodzi. No nie mogła się zdecydować. No bo jak? SAMA? Ona sama ma podjąć taką decyzję? Mietek! (w tej roli mąż) - to twoja wina! Gdybyś ze mną poszedł, to prezent już dawno by tu koło buta stał.

Wczoraj miałem okazję widzieć, jak wygląda proces decyzyjny w sytuacji, kiedy żona ciągnie tego biednego Mietka na zakupy. Miny nie miał wesołej, bo już wiedział co go czeka i że tak czy siak jego zdanie specjalnie się nie liczy. Ale to doświadczony człowiek, z 50-tką na karku i niejedne zakupy z kobietą już odchorował. Nieważne - wybierają czekoladowego mikołaja:

Żona: - A może ten?
Mietek: - No, ten jest w porządku.
Ż: - Albo nie, jakiś taki wgnieciony jest. Może ten?
M: - No, ten jest lepszy.
Ż: - O nie, ten ma ma zduszoną jedną bombkę... (w zestawie był mikołaj i takie małe bombeczki - też czekoladowe)
M: - O! Tu mam, popatrz.
Ż: - Zwariowałeś?! Przecież on ma niebieski płaszcz. Widziałeś ty kiedyś mikołaja w niebieskim?
M: - Dziadek Mróz jest niebieski.
Ż: - Żal mi cię. O, ten będzie dobry. Co myślisz?
M: - Super, najlepszy jest.
Ż: - Ale wiesz co... Nie podoba mi się jednak. Nie wiem czemu, jakoś "nie czuję go" (sic!)
M: - No weź przestań, to przecież dla dziecka tylko...
Ż: - Jak tylko? Co znaczy tylko? Pomagać mi masz, a tylko mnie tu denerwujesz! Dlaczego ja zawsze muszę o wszystkim decydować?! Wychodzimy. Nic tu nie ma.


Krótka piłka do Mietka. Ale on wiedział, że tak będzie, więc nie był zdziwiony. Przyjął to z klasą właściwą dla dojrzałego mężczyzny. Trochę gorzej miał chłopak, którego dziewczyna zaciągnęła do jednej z sieciówek - jako tragarza oczywiście i właściciela grubego portfela. Trafiłem akurat na końcówkę dyskusji, ale wystarczyło:


Dziewczyna: - To po co w ogóle ze mną poszedłeś?
Chłopak: - No przecież sama mnie prosiłaś!
Dziewczyna: - Ale miałeś mi doradzać, a nie mówić, że ci się nie podoba!

I bądź tu mądry. Chłopak musi jeszcze swoje odsłużyć, żeby pojąć ten mechanizm. Nie pojąć - przyjąć do wiadomości, że tak po prostu jest. Bo jak opowiadam o tym swoim kochanym koleżankom, to one same tego nie rozumieją. Uśmiechają się zalotnie, policzki im się robią czerwone i potrafią z siebie jedynie wydusić "no tak jest, tak jest, he he". No fakt, śmieszne są te nasze kobiety. 

Słuchajcie, ja wiem, że wam zależy, żeby było idealnie, ślicznie, porządnie i żeby wszyscy inni zazdrościli tego czekoladowego mikołaja. Ale dla nas mikołaj, to mikołaj - nawet w różowym lateksie, byleby miał białą brodę i worek... Ech tam, my się nigdy nie zrozumiemy ;)



Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf