Tradycja i religia to przereklamowane hasła. Czyli przereklamowane jest również traktowanie świąt bożego narodzenia jako czasu dla duszy i rachunku sumienia. Ot taki katolicki bełkot. Dużo ludzi jeszcze ciągle w niego wierzy dlatego ich czepiał się nie będę, ale mam taki mały apel do tych, którzy próbują indoktrynować resztę laicyzującego się społeczeństwa.
Bo bycie laikiem nie jest złe, szczególnie w kwestiach religijno-obyczajowych. Takie podejście jest ostatnio nawet modne. I raczej nie dzięki Palikotowi, ale dlatego, że uczy nas tego życie. Bo większość z nas wcale różowo nie ma. Ci bardziej świadomi wiedzą przecież, że żaden bóg nie załatwi im pracy, nie da pieniędzy, nie ugotuje kotleta i nie zaprowadzi dzieciaka do szkoły. A to są problemy, których każdy przeciętny Polak doświadcza na co dzień, więc nic ma nic dziwnego w tym, że społeczeństwo się od tematyki religijnej odsuwa. I samemu ciężko na wszystko pracuje.
Tradycja też jest męcząca, bo czasy się zmieniły. Człowiek nie żyje już tylko od jednych świąt do drugich i nie czeka cały rok aż będzie mógł w końcu tego karpia zjeść albo choinkę ubrać. Nikt się tym już nie podnieca. Na stół coraz częściej wjeżdżają inne ryby albo w ogóle, a choinka stoi tylko po to, żeby prezenty było gdzie położyć. Taki trend, bo już nie tradycja.
Jakiś czas temu Trójka puściła audycję o tym, jak my Polacy postrzegamy święta. No i znalazło się paru takich, którym przeszkadza fakt, że są ludzie, którzy święta traktują bardziej towarzysko zamiast wielce przeżywać i kolędy śpiewać do upadłego. No i trzeba im było zabierać głos, bo dość mocno zaczęli się rozpędzać ze swoim krytykanckim podejściem do entuzjastów komercyjnej wersji świąt.
Nie ma nic złego w tym, że zamiast na pierwszą gwiazdę czekam na jedzenie. Że od towarzystwa naciągających mnie na kasę kolędników wolę towarzystwo rodziny i dobrego filmu. Że prezenty mają dla mnie większą wartość niż przełamanie opłatka z tekstem "i żeby ten nowy rok, drogi Łukaszu, był lepszy niż ten co jest". Srututu, tralala.
To moje święta i ja będę je przeżywał jak chcę. Będę jadł, pił, leżał, a potem dla odmiany leżał, pił i jadł. W międzyczasie rozmawiał trochę z rodziną i rajcował się trafionymi prezentami. Bo nie zakładam nietrafionych. Nikomu nic do tego i nie w moim towarzystwie uwagi w stylu "święta to czas święty, czas tradycji, czas wybaczania i czas nie wiadomo czego jeszcze". Ja nie muszę nikomu wybaczać, bo do nikogo nic nie mam. A żeby dochować tradycji to sobie Kevina w tv obejrzę. Albo madafakę Bruce'a wszystkie części.
Bo mnie naprawdę nie obchodzi czy ktoś sobie wkłada siano pod obrus i wpuszcza księdza po kolędzie. Nie moja działka, to się nie mieszam. I tego samego wymagam od ludzi bardziej uduchowionych ode mnie - szacunku po prostu. Różni ludzie, różne święta.
Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz