7 lut 2013

ISLANDIA. KIEDYŚ TAM WRÓCĘ... #2


Przedwczoraj zabrałem Was na miasto, a dziś zabieram na wycieczkę w teren. Islandię zazwyczaj objeżdża się dookoła, bo na środku stoją lodowce i jak się nie ma off-roadowej maszyny a potem skutera śnieżnego, to może się nie udać.

Jeszcze nie wiem czy uda mi się wszystko zmieścić w jednym wpisie, bo magicznych miejsc na Islandii jest cała masa i mogę tego na raz nie ogarnąć. Zdjęcia nie pokazują do końca piękna tej wyspy, bo - powiedzmy to sobie szczerze - krajobraz jest bardzo ubogi w kolory. Tak jak Reykjavik się nimi szczycił, tak tereny pozamiejskie są w tej kwestii bardzo monotonne. Znaczy wydają się takie być.

Bo właśnie z tego wynika cała magia tego miejsca. Jest zupełnie inaczej niż u nas, inaczej niż gdziekolwiek. Ma to na pewno swoją jedną wielką megazaletę - w tej monotonii bardzo łatwo odnaleźć perełki. To, że kolory są we wszelkich odcieniach brunatności przełożone tylko czasem cienką warstwą zielonej trawy albo mchu sprawia, że każde odchylenie od tej normy widać bardzo dokładnie i z bardzo daleka. Dlatego podróż po tej wyspie często bywa nieprzewidywalna, bo w jednej sekundzie możesz zmienić azymut na przeciwny, bo akurat coś w oddali przykuło twoją uwagę.

Za drzewami też nic nie ukryje, bo tam drzewo na otwartym terenie to bardzo rzadkie zjawisko. To też tworzy niesamowity klimat, bo żadne lasy nie ograniczają widoku i wszystko wydaje się być większe i być bliżej niż naprawdę jest.  Na początku robi wrażenie, ale to się zmienia kiedy dajesz sobie 5 minut na dojechanie do jakiegoś punktu, a jesteś tam po godzinie :)

Zresztą zobaczcie sami jak wygląda ta piękna, prawie nietknięta dziewica o wdzięcznym imieniu - Islandia.


Gdzie nie pojedziesz, tam ziemia paruje. Islandia to jeden wielki gejzer, aż dziw bierze że to się jeszcze wszystko kupy trzyma i do tego pięknie wygląda. A te budynki w oddali to fabryki ciepła i prądu - na Islandii gorące źródła to 99% energii dla całego kraju.


Strumyków jest tam cała masa - od takich małych zupełnie niegroźnych po wielkie rwące potoki. Są wszędzie i spływają prosto z lodowców.


Tam w tej trawie coś było. Nie wiem co, wolałem nie sprawdzać. Taka trawa na Islandii to rzadkość, więc musiała kryć w sobie jakiegoś stwora.






Typowy islandzki krajobraz - mech, porosty i kamienie wulkaniczne. A w oddali góry i gdzieś tam hen daleko pewnie i lodowiec.


A im bliżej lodowca, tym coraz bardziej mroczne klimaty. Tu jedziemy po blaszanym moście ciągnącym się kilka dobrych kilometrów ponad siecią małych lodowatych rzeczek i potoków spływających właśnie z lodowca.


To jest to, o czym pisałem na początku. Niby blisko, ale cholernie daleko ta zieleń.


Na pierwszym planie to miejsce, w którym nocowaliśmy w czasie wyprawy na lodowiec. A w oddali to właśnie on.


Wygląda afrykańsko, co nie? Pogoda też taka była, tylko temperatura o połowę niższa.


A czy to wam nie przypomina lasu równikowego i Kilimandżaro na drugim planie? Bo mi tak :)


Liczyłem, że spotkam w tej chatce jakiegoś rdzennego Islandczyka, ale była tam tylko jakaś stara machina do pompowania wody. No i bardzo ciekawa aranżacja.



Tam owce są wszędzie. Tak jak u nas krowy na każdym polu.


One naprawdę są wszędzie. Widzicie te białe punkciki na tym stromym zboczu? No właśnie.


To Vik - malutka wioska i jednocześnie najbardziej wysunięte na południe miejsce na wyspie, gdzie mieszkają ludzie.


To były chyba granitowe skały. One tam tak rosną i układają się w takie zachęcające do wspinaczki małe schodki. A ten mały facecik obok to ja - tak, żeby pokazać wam jak pokaźna jest ta skalna konstrukcja.


Bardzo południowe wybrzeże - skały i charakterystyczny dla tego rejonu wyspy czarny piasek.

Dyrholaey - najbardziej na południe wysunięta część lądu. Podobno była kiedyś wyspą, ale zespoliła się z całą resztą pod wpływem wybuchu wulkanu. A jak się dobrze przyjrzycie, to zobaczycie tam ludzi. Są bardzo malutcy. Gdyby chcieli skoczyć do oceanu, musieliby przelecieć ze 120 metrów. Raptem 5 sekund.


Tę fotkę cyknąłem właśnie z Dyrholaey. A ten budynek to... uwaga, uwaga... latarnia ;) Zaskoczeni?


Widoczek, strumyczek  i śliczne kolorki. Sweet.



Taka tradycyjna islandzka zabawa w jeżdżenie koparką po górze piachu. No risk no fun!



Tak, wiem że na to czekaliście. I wreszcie jest. Panie i panowie - kupa maskonura. Ej, to białe to kupa a to brązowe to skała, nie odwrotnie. Jak weźmiecie lupę to siedzi tam pełno ptaków - maskonurów właśnie. To jest ich dom - skały obsrane tak bardzo, że tylko tam gdzie jest pionowo może jest względnie czysto. Cała reszta to jedna wielka ptasia kupa. Przy tym nasze polskie gołębie to cienkie bolki i maskonurom mogą stopy całować!


Na Islandii nie ma wyżyn. Są niziny albo od razu góry. A wszystko przez te wulkany i inne sejsmiczne cuda.


Na Islandii pomimo trudnych warunków rolnicy dają sobie radę. Tam gospodarstwa pochłaniają ogromne obszary i konik czy krówka mają gdzie się wyszaleć. Nie uprawiają ani żyta ani niczego co je przypomina, a jedynie trawę po to tylko, żeby ten konik czy krówka miały siły do biegania i dawały potem zdrową żywność.


A propos koników - znalazł się cwaniak co to zdradził stado i dał się udomowić. Ale zatęsknił i wrócił. Nie wiem co na to koledzy, bo miny mają niejednoznaczne.


Zbiornik z najbardziej błękitną wodą na świecie. To taki 'odpad' z pobliskiej fabryki, którego nie można dalej uzdatniać, bo ma za dużo soli. I stąd właśnie ten magiczny kolor. Woda tam ma średnio 37-39 stopni, a i tak jest schładzana.

No to pomyślcie teraz - co może powstać z połączenia takiego błękitu i takiej temperatury?


Basen! A raczej Blue Lagoon, bo powiedzieć o tym 'basen' to zbrodnia. To słynne na cały świat kąpielisko geotermalne & SPA w jednym. A wg National Geographic jeden z 25 cudów świata. Zwykłe wejście bez żadnych bajerów typu maseczki i masaże kosztuje tam 40 euro w sezonie i 33 poza sezonem. Drogo jak dla Polaka, ale za to cały dzień i to w TAKICH warunkach.

No wiem, wiem. Miały być lodowce, wulkany, fiordy... Tylko nie zdawałem sobie sprawy, że aż tyle zdjęć będę musiał przejrzeć i wyselekcjonować, żeby pokazać wam piękno tej wyspy w jakiejś rozsądnej pigułce. 

To jak w podróży - cel bez drogi do niego nie ma sensu. Dlatego wybryki przyrody planuję na jutro. No chyba że mi coś nie pójdzie, to Islandię #3 wrzucę pojutrze. Nie później! (LINK)

A Wam marzy się jakaś wyspa? Nie żeby od razu mieć taką na własność, ale żeby pobyć trochę?



O tu, w komentarzach zostawiajcie swoje wyspy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf