30 paź 2012

AKCJA "GŁOSU" CZYLI JAK USTRZELIĆ SAMOBÓJA

Słuchajcie, ale to była akcja. Taka, że dopiero wczoraj dowiedziałem się o jej istnieniu, a już jest właściwie nieaktualna. Niestety temat został zbyt słabo nagłośniony, bo gdyby było inaczej, już dawno odtrąbiono by sukces. A tak, przez nieudolne działania najpoczytniejszej lokalnie gazety, znów podwyższą nam ceny biletów.

Chodzi o akcję Głosu Wielkopolskiego, która miała zapobiec styczniowej (kolejnej!) podwyżce cen biletów komunikacji miejskiej w Poznaniu. Mógłbym zupełnie olać ten temat, bo wolę przemieszczać się rowerem (nawet zimą) i nie dokładam do utrzymania taboru, ale... może właśnie tu jest pies pogrzebany. Bo oprócz chęci utrzymania jako takiej kondycji, do korzystania z tramwaju demotywuje mnie także konieczność zakupu biletu, który - licząc w skali roku - okazuje się cholernie drogim interesem. Wątpliwym dodam, bo o jakości usług świadczonych przez poznański ZTM krążą już legendy. Mam to szczęście (albo i nie), że codziennie pomykam rowerem przez centrum i widzę tych wszystkich oszukanych ludzi czekających z biletami w zębach na spóźniony bus czy tram. A idzie zima, więc lepiej nie będzie.


Ostatnio nawet wyczytałem gdzieś informację, że pewien poznaniak oficjalnie domaga się zwrotu kasy za zakupioną sieciówkę (roczną), bo przewoźnik nie wywiązuje się z umowy, którą zawarł z pasażerami poprzez zakup biletu właśnie i regulamin. A zgodnie z nim powinien swoje usługi świadczyć jak najlepiej, co oczywiście nie ma miejsca. Argumentem tego konkretnego pasażera jest fakt, że gdyby wiedział o tym, jak bardzo fatalna jest jakość tychże usług, to w ogóle nie kupiłby biletu. A jeśli zwrotu nie otrzyma, odda sprawę do sądu, bo na to też jest jakiś paragraf. W kodeksie karnym. Nie wiem, jak Wy, ale ja temu panu kibicuję.

To taka dygresja. A wracając do "akcji" - wystarczyło zebrać 5 tysięcy podpisów, żeby sprawa trafiła pod obrady władz miasta. Niby nic trudnego - jest gazeta, jest stronka w sieci, jest Facebook. No więc jak to się stało, że stan na 24 października to zaledwie 200 osób? Przecież to kpina jakaś. A cała ta akcja miała trwać aż do - uwaga - 28.10 (!), czyli do  zeszłej niedzieli. Akcja bez reklamy, bez odpowiedniej otoczki marketingowej, a jedynie z niedużymi artykulikami w prasie papierowej i krótkimi notkami w sieci schowanymi gdzieś bardzo głęboko pod ważniejszymi informacjami typu "szambo na starym rynku". Czy tak się zachęca ludzi, aby poparli jakąś ideę? Tfu, wszyscy jeżdżący zielonymi wagonami ją popierają. Ale czemu zaangażowało się raptem 200 osób? Sprawdziłem fanPage Głosu na FB - żadnej informacji o akcji! Zero, słownie: ZERO. A "zjechałem" do 16 października (dalej mi się już nie chciało). Nie wiadomo, kiedy się zaczęła. W każdym razie im dłuższy żywot tej pseudoakcji, tym gorzej to świadczy o marce GW (nie mylić z Wyborczą). A do dziś - ani w gazecie, ani na stronie, ani na FB - nie ukazała się informacja czy petycja zostanie złożona. Najpewniej nie zostanie, dlatego temat ucichł.

Informację o akcji zamieszczono na FB w zakładce "wydarzenia" i zaproszono na nią jedynie 645 osób. Swój "udział" potwierdziło zaledwie 175. Sorry, ale kto to miał przeczytać poza tymi wybrańcami? Takie rzeczy wrzuca się na główną ścianę, żeby każdy fan mógł to sobie w swoim czasie zobaczyć, zalajkować i podać dalej. A tak efekt nie jest nawet marny. Jest żaden.
A start tej szopki to 22 października. Tydzień? Błagam...

Panie i panowie redaktorzy z Głosu - nie wiecie, jak się dziś organizuje takie kampanie? Jak ludzie potrafią się sami zorganizować, aby coś zamanifestować? To zniknijcie z rynku. Jeśli poważna gazeta ma mieć taką siłę sprawczą i wpływ na społeczeństwo, to naprawdę lepiej się wycofać. Ja wiem, że łatwiej na fejsa wrzucić mordkę słodkiego pieseczka i okrasić go prześmiesznym komentarzem. Ale Wy z pudelkiem chcecie konkurować, czy jak? Choć z drugiej strony nie dziwię się, że wśród tych przecudnie słitaśnych fotek i mega-ambitnych wpisów na FB nie znalazło się miejsce do nagłośnienia takiej gównianej i nikomu nie potrzebnej przecież akcji. Lepiej temat podać na papierze - wspaniała wiadomość, w sam raz dla emerytów i rencistów, którzy i tak jeżdżą za darmo. A sieć? Phi, kogo to obchodzi. Kto by się tam przejmował zdaniem młodych, którzy rzeczywiście jeżdżą na biletach i wydają krocie na ten "luksus". Zaniedbano największe i najbardziej wpływowe narzędzie na świecie do łączenia ludzi, forsowania idei i poglądów. To grzech niewybaczalny i... ach, szkoda na Was słów. Ciekaw jestem tylko, kto za to beknie. Ktoś powinien ponieść surową karę za niedoinformowanie obywateli. Nie, nie ktoś. Coś, czyli gazeta. Pakować zabawki i zniknąć z rynku proszę, skoro nie potraficie zjednać ludzi wokół jednej, wspólnej sprawy.

A wzorem pasażera pozywającego ZTM, wszyscy niedoinformowani powinni się zrzucić na pozew zbiorowy przeciwko gazecie za nieudolne przekazywanie informacji. Nie wiem czy jest na to jakiś paragraf, ale co tam. Ważniejszy będzie gest i opinia społeczeństwa, negatywna w tym temacie. I żadnych tłumaczeń, że widocznie lud chce podwyżek. Nie pogrążajcie się. To Wasza wina. A takim podejściem daliście dodatkowy argument obecnej władzy na to, żeby podwyżki jednak były. Bo skoro największej w Wielkopolsce gazecie się nie udało, to chyba nie ma chętnych na tańsze bilety.

Ja i tak mam Was gdzieś, bo Was nie czytam. Mam gdzieś komunikację, bo z niej nie korzystam. Waszej akcji - gdybym o niej wiedział - nie miałbym gdzieś. Chętnie bym się do niej przyłączył, bo żal mi ludzi zamarzających na przystankach. Ale nie wiedziałem. Podobnie jak tysiące innych mieszkańców. Ale to teraz oni będą mieć do Was żal, nie ja. Brawo Głosie, ręce same składają się do oklasków.

PS.
Ten tekst powstał wczoraj. A dziś wykonałem telefon do redakcji GW (wczoraj do północy walczyłem sam ze sobą, aby nie upublicznić tego wpisu przed upewnieniem się, jak sytuacja wygląda na dziś wieczór). Okazuje się, że akcja podobno trwa jeszcze do końca tego tygodnia. Tyle, że nie wypuścili żadnej informacji na ten temat, a w głowach wszystkich zainteresowanych cały czas siedzi data 28.10. Zatem podpisów raczej nie przybędzie. Mojego też już nie, bo nie czuję, ze jestem grupą docelową.

Miałem dziś też otrzymać info od pani z redakcji, ile do tej pory zebrano podpisów. Sprawa potoczyła się w wiadomym kierunku, czyli - żadnych newsów nie dostałem. A maile i te dziwne świstki papieru (na fotce obok) z poparciem dla akcji wycięte ze stron gazety wcale nie mają żadnej mocy, a jedynie ogłupiają czytelników, którzy myślą, że to też się liczy. Nic z tego, ważne są tylko podpisy składane... no właśnie, gdzie? Tej informacji też nie raczyli udostępnić szerokiej publiczności. Dowiedziałem się, że w redakcji i gdzieś tam jeszcze, ale pani zarzuciła skrótem jakieś instytucji, więc nie mam pojęcia gdzie.

Tak w dobie społeczeństwa informacyjnego i najnowszych technologii informatycznych działa nasza rodzima prasa. Na moje szczęście - dzięki temu nie muszę kasować napisanego wczoraj tekstu.



Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!

8 komentarzy:

  1. Kto w ogóle kupuje ten shit?? Wiadomo przecież że jak się sam nie zabierzesz to nkt za Ciebie tego nie zrobi. Jak chcesz żeby było dobrze to zrób to po prostu sam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta racja, ale mieć taki potencjał i go nie wykorzystać to skandal.

      Usuń
  2. Dobry wpis. Ja bym jeszcze do tej gazety to wysłała, może przejrzeliby na oczy. Jak można było taką szansę zaprzepaścic? Promocja gazety, promocja kampanii, integracja ludzi.Tyle kwestii za jednym zamachem można był załatwić a tu taka wtopa. Nie podoba mi się, nie ładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do gazety? Lepiej niech się zwykli ludzie dowiedzą co i jak. A Głos niech się tapla w swoim bagienku.

      Usuń
  3. Czytalem w Głosie, że coś takiego jest ale chyba tylko 1 raz widziałem, że podali info gdzie można zostawić podpis. Oni nie tylko maja gdzies ludzi młodych korzystających z internetu, ale też tych co jak ja mieszkają np. na Szczepankowie i w czasie kiedy oni zbierają podpisy to ja jestem w pracy i nie mam szans tam dojechać. Dlaczego nie ma wolontariuszy, którzy by chodzili po ulicach i zbierali podpisy? Zebrało by się z 50 napewno bo to wspólna sprawa jest przecież. A tak oni rzeczywiście zachowują się jakby im nie zależało. Po co było w ogóle zaczynać z tą akcją?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz rację z tymi wolontariuszami. Może by się nawet zgłosili sami z siebie, ale skąd mieli wiedzieć...

      Usuń
  4. Jak zwykle... Pomysł dobry, wykonanie beznadziejne.Wystarczyłoby stanąć z listą na kilku centralnych przystankach w odpowiednich godzinach i w ciągu kilku dni zebrałoby się całe mnóstwo podpisów od wnerwionych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ale może nie powinniśmy wymagać aż tak wiele - ta gazeta od dawna nie wnosi zupełnie nic w życie mieszkańców. Jest bo jest.

      Usuń

- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf