26 paź 2012

NOWY STARY PRZEKRÓJ - CHRYSTUS CZY ZOMBIE?


Dziś będzie na spokojnie, bo wydarzyło się coś ważnego. Dla mnie i pewnie dla wielu z Was. Od ponad tygodnia w kioskach możemy kupić Przekrój w zupełnie nowej odsłonie. Cieszy mnie to niezmiernie, bo kiedyś byłem stałym czytelnikiem tego pisma, ale na przestrzeni ostatnich 3 lat zbadziewiło się ono niesamowicie. Pytanie tylko, czy jest to już zmartwychwstanie czy jednak  nadal mamy do czynienia z żywym trupem.

Na początek trochę historii - ale krótko. Stary, dobry Przekrój skończył się (dla mnie - blogera rocznik '85) wraz z odejściem Piotra Najsztuba jako red. nacz. Wtedy postanowiono zmienić profil pisma i mocno uderzyć w kulturę i sztukę, ale nie w tonie mainstreamowym, bez recenzji najnowszych batmanów i spidermanów, a w formie awangardowej i nastawionej na nowe wzorce, przystępnej dla czytelnika inteligentnego i zaangażowanego. Takich jednak okazało się zbyt mało i plan nie wypalił. Dodatkowo właściciel marki, pan Hajdarowicz, wprowadził opłaty za korzystanie z serwisu internetowego Przekrój, co skutecznie odrzuciło młodą klientelę, a ucieszyło Wprost, Newsweeka i całą resztę konkurencji.

Prawie rok temu przyszedł czas na kolejną zmianę tematyki. Tym razem dominować miały społeczeństwo i polityka, ta lewostronna. Założono, że społeczeństwo potrzebuje alternatywy dla RzePy i Uważam Rze (bo to ten sam wydawca), że skoro jest popyt na prawicowe poglądy, to będzie i na lewackie. Zrezygnowano z krzewienia kultury dla wybranych, a postawiono na kwestie społeczne i problemowe zabarwione lewicowym podejściem. To też się nie udało.

Od 2007 Przekrój stracił ponad połowę sprzedaży. Zmieniali się redaktorzy, dziennikarze, felietoniści. Tylko Raczkowski dzielnie się trzymał i trzyma do dziś, ale to klasa sama w sobie i jemu akurat te zmiany nie szkodzą.

Od zeszłego tygodnia Przekrój prowadzą Zuza Ziomecka i Marcin Prokop. I od razu widać zmiany. Na początek kolejny facelifiting, okładka to już nie jakieś rysowane tanim pisakiem bazgroły, a powrót do konwencji z czasów "najsztubowych", czyli zdjęcie głównej postaci (lub tematu) numeru. W środku mamy kolejne nowości - nowe działy nastawione na sprawy aktualne i życiowe. Gołym okiem widać, że nowi naczelni starają się przeciągnąć na swoją stronę czytelników młodych, których życie skupia się na notorycznym szukaniu pracy (dział "zawodówka"), życiu w otaczającej rzeczywistości ("grube sprawy"), nowinkach technicznych i tym, gdzie wyjść dziś wieczorem (dział "lifestyle" i czasem "tematy tygodnia").

Przekrój na nowo jest pisany językiem nowoczesnym, lekkim i przystępnym, a czasem wręcz blogerskim - takie mam odczucie. Przekrój analizuje i docieka (choć czasem zbyt powierzchownie), formułuje opinie i wnioski, kształtuje światopogląd głównie młodego, wielkomiejskiego człowieka. Jak każde medium trochę koloryzuje, nagina pewne fakty, część pomija (mimo wszystko ciężko jest uwolnić się od polityki - przeczytajcie tekst z pierwszego numeru o oZUSowaniu umów śmieciowych), ale na nowo zaczyna być wyraziste i zauważalne. 

Znajdziemy tam artykuły zupełnie autorskie, ale i te żywcem ściągnięte z internetu, o których świat wie już od kilku dobrych dni. Ale w końcu to tygodnik, więc nie wymagajmy zbyt wiele. Są małokontrowersyjne wywiady z kontrowersyjnymi osobowościami (narazie Masłowska i Mazurówna) i celne komentarze (Tymon i Maciej Nowak - ten od teatru). Dla ceniących analityczne podejście do tematu znajdą się tabelki, wykresy i grafy. Dzięki temu liczby nie zlewają się z tekstem i wygląda to przejrzyście, choć wielu na widok takiego podejścia rodem z pracy magisterskiej z pewnością zrobi się niedobrze.

Wprawdzie brakuje Przekrojowi pewnej spójności tematycznej, ale mam wrażenie, że naczelni pierwszymi numerami chcą trochę wybadać rynek i wsłuchać się w głos społeczeństwa, zatem dajmy im czas. Choć z drugiej strony im młodsze pokolenie, tym większa tolerancja dla wszechobecnego chaosu, więc może ta formuła jest po prostu trafna i zamierzona. W każdym razie widać, że "nowi" nie zamykają sobie żadnej drogi i nie obierają żadnego "słusznego" kierunku. A to już jest zmiana na lepsze.

Plusem obiektywnym jest na pewno fakt zwiększenia objętości Przekroju z 52 do 84 stron przy niezmienionej cenie (nadal 3,99). To zawsze działa. Sam kupiłem parę razy jakiś tygodnik tylko dlatego, że było dużo do przeczytania i bez względu na zawartość. Na podróż. Poczekajmy jednak, bo może to tylko promocja na parę numerów, a tak się już przecież zdarzało.
Obiektywny minus - za korektę tekstów. Każdy artykuł w numerze #1 to przynajmniej kilka literówek i dziwnych złączeń wyrazów, które połączone raczej nie powinny być. Państwo naczelni z pewnością byli zbyt zabiegani i zestresowani przed debiutem, żeby o takich detalach myśleć. Zatem póki co - tylko klaps. A firmie korygującej - dodatkowe szkolenie z ortografii.

Nowy Przekrój pełen jest młodych ludzi - młodych wiekiem, temperamentem lub osobowością: od naczelnych po bohaterów poszczególnych tekstów. W połączeniu z bardziej nowoczesną tematyką to bardzo duży atut i najwyższy czas na taką zmianę, bo pomoże przekonać ludzi nie tylko do częstszego szeleszczenia papierem, ale przyciągnie ich także przed ekrany laptopów i coraz popularniejszych przecież tabletów. A raczej nie wyobrażam sobie, żeby przemawiała do ludzi opcja czytania na iPadzie wspominek z historii czy odkrywania nowych wartości kulturalnych.

Przekrój przez ostatnie lata dostawał mocno po głowie od czytelników, ale nikt nie potrafił dostrzec, że to sygnał do zmian. Chciał iść pod prąd i wychować sobie czytelników - na zasadzie, że "to oni są dla mnie, a nie ja dla nich". Tak może sobie myśleć bloger, który poświęca jedynie swój (cenny, a jakże) czas, a nie poważne czasopismo z mnóstwem zobowiązań na karku - wobec swoich dziennikarzy i przede wszystkim czytelników. Ziomecka i Prokop dają nadzieję, że będzie lepiej. I już jest. Póki co tylko dlatego, że gorzej być nie może, ale liczę, że to się niedługo zmieni. 

Powodzenia!

PS.
Poniżej zamieszczam ten sam tekst, ale w innej, bardziej atrakcyjnej formie - wideo. Daje większe możliwości graficzne, a poza tym możecie zobaczyć, ile czasu zajmie Wam przeczytanie tekstu. Zobaczcie czy Wam też odpowiada takie rozwiązanie i dajcie znać.







Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!

4 komentarze:

  1. Jakbym czytała gazetę z obrazkami! Sama nie wiem co wolę bardziej, chyba jednak tradycyjny tekst, gdyż jest wyraźny i tworzy taką określoną kompozycję (fotka, tekst i koniec). A po takich slajdach, to pozostaje taka sieczka, była dzika Mazurówna i Chrystus i całkiem niezłe zdjęcie Tymona, ale o czym był tekst...?hmm...aaa no tak o "nowym" Przekroju; w zupełności zgadzam się z Twoimi obserwacjami, jest dużo lepiej, ale zobaczymy co przyniosą kolejne wydania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą treści, które lepiej będą wyglądać jako zwykły tekst i te, które lepiej zaprezentować w formie wideo. Pewnie pozostanę przy tradycji, ale od czasu do czasu taka gazeta z obrazkami też się pojawi. Zależy od tematu, weny i czasu.

      Usuń
  2. Odnośnie tematu: dla mnie osobiście największym problemem Przekroju były już od dawna niekończące się zmiany. Osobiście bardzo cenię sobie w prasie taką stałość i fizyczną solidność, to że mogę gazetę wziąć do ręki, to że ma ciężar, że znajomo pachnie, że znam kolejność tematów i sposób łamania stron. Moim zdaniem właśnie tą stabilnością prasa może się pozytywnie odróżniać od sieci. Drażni mnie nawet zmiana czcionki czy formatu tytułów i potrzebuję czasu, żeby się z tym oswoić. Lubię, jeśli w tygodniku pojawiają się z jednej strony autorzy, których znam (taki niezmienny kanon), a z drugiej do każdego wydania wpuszcza się trochę światła i świeżego powietrza w postaci nowych albo mniej znanych piór.

    A w przypadku Przekroju miałem wrażenie, że wydawcy brakuje wizji i konsekwencji w podejmowanych decyzjach. Całość zaś była chaotyczna i jakaś taka niedojrzała. Nie śledziłem tych zmian aż tak dokładnie jak Pan, ale był czas, kiedy kupowałem Przekrój głównie dla Raczkowskiego właśnie, i dla Najsztuba, którego styl prowadzenia wywiadów uwielbiam. A potem się to wszystko już zupełnie rozmyło, zwłaszcza za ostatnich czasów Kurkiewicza.

    Teraz Przekrój znów serwuje nam swoje "nowe otwarcie". No cóż, pewnie kupię parę numerów, poczytam i wyrobię sobie jakieś zdanie, ale odzyskać im moją sympatię będzie bardzo trudno. Stężenie oczopląsu i chaosu w sieci całkowicie mi wystarcza.

    Odnośnie formy filmowej bloga - zdecydowanie wolę czytać tekst, w swoim tempie i z opcją łatwego powrotu do początków wywodu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepsze jest wrogiem dobrego, jak to mówią. Być może to się tyczy też zmian na tym blogu, ale czas pokaże. Kilka lat temu Przekrój miał swój styl, dzięki czemu człowiek naprawdę czuł się wyjątkowo mogąc go czytać. Potem niestety zaczęto segregować i wybierać sobie czytelników o konkretnym światopoglądzie. Może też próbowano trochę na siłę zmieniać świat i przyciągnąć tych niezdecydowanych. Teraz wychodzą do młodych ludzi, ale martwię się, żeby nie skończyło się to powielaniem treści z internetu.
      Co do formy tego wpisu (nie wiem czy można to jeszcze tak nazwać) to tak jak wyżej odpisałem Jasieczce - będzie raczej tradycyjnie, ale będę też starał się czasem wrzucać różne inne oryginalne formy. Pozdrawiam

      Usuń

- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf