9 paź 2012

ODDAM POMYSŁ NA BIZNES WART 5 MLD ZA iPADA


Pierwsza myśl: zajebiście. Kolejny konkurs, w którym rozdają pieniądze w zamian za dobrze rokujący biznes. Naprawdę fajnie, więcej takich eventów, to może wreszcie ktoś z tego kraju zatrzęsie w końcu światem. Nowy Facebook, nowe Google - who knows? Może 5 miliardów to za mało, żeby dać choćby klapsa takim molochom, ale na start wystarczy. No to dalej, taki pieniądz na ulicy nie leży, zgłaszam pomysł.

Druga myśl: WTF? Czyli zderzenie z rzeczywistością. I z regulaminem tego pseudokonkursu.  Dla porządku tylko wspomnę, że organizatorem jest nasza przyszywana matka Unia i nasze ministerstwo nikt-nie-wie-od-czego, czyli gospodarki. Pierwszy krok to zgłoszenie swojego pomysłu. Oczywista oczywistość. No dobra, ale kto decyduje o tym, czy mój biznes jest wart choćby uwagi. I tu pierwsze zaskoczenie - użytkownicy portalu Wykop.pl ! Mało ostatnio śpię, ale jednak mi się nie przywidziało. Z najgłębszych czeluści mojego umysłu, ot tak, wyrzucam układany mozolnie, cegiełka po cegiełce, skrywany i dopieszczany, jedyny w swoim rodzaju pomysł na biznes, którego realizacja ma sprawić, że zamieszkam na Manhattanie, a ludzie będą bić pokłony z podziwu dla mnie i tego, co wymyśliłem. Na portalu, na który dziennie wchodzą miliony ludzi, ja mam publicznie ogłosić swoją złotą myśl, która zrobi ze mnie milionera. Toż to żart jakiś i wcale nieśmieszny.

Okej, załóżmy że jednak nie mam mózgu, jestem frajerem i za darmo udostępniam pomysł, na który nikt przede mną jeszcze nie wpadł. Mam szansę na - uwaga - werble - ... na udział w jakiejś konferencji. No cieszę się, skaczę z radości przecież, nie widać? Od kiedy pamiętam zawsze o tym marzyłem. Pierwsze słowo, które wypowiedziałem jeszcze z pępowiną w pępku, to była właśnie "konferencja". Mama mówiła: daj sobie spokój, to za dużo jak dla ciebie. Teraz mogę jej udowodnić, jak bardzo się myliła. Muszę tylko odkryć wszystkie swoje karty i czekać, aż mnie użytkownicy Wykopu polubią.

Jest, jest! Dostałem się! Jadę na konferencję, publika która nie miała jeszcze okazji poznać mnie i mojego pomysłu, teraz będzie mogła to nadrobić. Eksperci, autorytety, branżowcy. Wysłuchają, pomogą, doradzą i pewnie sypną trochę grosza. Ależ jestem podekscytowany, żołądek mi się skręca, a oczami wyobraźni widzę, jak jeden przez drugiego licytują, kto da więcej za mój pomysł.

Nadchodzi wiekopomna chwila. Jest! Jestem laureatę! Jednym z wielu, ale jestem. No to słucham, czekam na propozycje. A co pan mi tu przynosi? iPad? Ooo, nie trzeba było. Ale dziękuję, pogram sobie w węża czekając na moje miliardy (jak ten szef Groupona, poudaję luzaka, pokażę że mam ich w dupie i sami przyjdą). A pan co mnie tak szturcha? Jak to "do widzenia"? Ja tu czekam na oferty, spadaj pan. Jak od kogo, przecież siedzą tutaj... siedzieli... poszli już. Poszli do swoich biurowców, gabinetów, zwołali nadzwyczajne zebrania i będą realizować mój pomysł. I nie tylko mój. I nie tylko oni. Setki osób, które "wykopały" mój biznes na tę konferencję właśnie zaciera ręce i liczy zyski. A mi pozostał iPad. Fajny, nigdy takiego nie miałem.

Gdyby ktoś z Was chciał oddać swoją przepustkę do sławy i bogactwa - podaję link: http://mojstartup.wykop.pl/najlepsze/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf