Nie chciałem jako kolejny bloger pisać o "aferze" z Segrittą i Nikonem w roli głównej. Blogosferą zatrzęsło, wypowiedział się już chyba każdy kto mógł i dobra jest. Inne portale też odtrąbiły tę akcję, ale dla nich nie było to wydarzenie dnia, bo przecież te wszystkie onety i gazety mają inne priorytety. A niechże będzie do rymu.
Poruszył mnie jednak artykuł Tomasza Jaroszka w serwisie naTemat.pl, właśnie na temat konfliktu na linii znana blogerka-znana marka aparatów. Poruszył, w sensie zniesmaczył. Bo oto chęć podzielenia się swoimi wywodami poczuł facet na co dzień zajmujący się gospodarką, finansami i innymi tego typu niebanalnymi sprawami (od strony dziennikarskiej rzecz jasna). Ja nikomu nie odmawiam prawa do opinii, ale niech to sobie robi na swoim własnym fejsbuku albo niech sobie o tym potweetuje. A tak, pisząc na znanym portalu opiniotwórczym stawia się w roli eksperta i wpisuje się w znany schemat "nie znam się, więc się wypowiem".
Panie Tomaszu, bloger ma wybujałe ego i musi je mieć, bo blogera bez jaj i bez wyrazistych poglądów nikt nie będzie czytał. A ego idzie w parze z popularnością (u każdego) i nie ma w tym nic dziwnego, że Segritta w ten sposób uzewnętrznia swoje potrzeby. Taki też jej styl - przeczytałby pan więcej niż jeden tekst na jej blogu, to doszukałby się pan spójności. A tak ja mam wątpliwości czy w ogóle widział pan ten tekst o Nikonie. A ściślej nie sam tekst, a wpis na facebooku i reakcje pod nim.
To ja pana oświecę i wytłumaczę o co chodzi. Spoko, nie jest pan jedyny, który nie czuje blogerowego poczucia humoru. Zresztą to nawet nie chodzi o samo zrozumienie intencji blogera, a o zwykłe rozumienie słowa "ironia", którą bardzo umiejętnie posłużyła się Segritta. Do tego podkreśliła swoje wybujałe ego i wystarczyło - internety huczą. A przecież każdy wie albo powinien wiedzieć, że to przede wszystkim gra na emocjach i odczuciach czytelników, którzy w ten sposób nabijają blogerowi ruch na stronie i całą rzeszę nowych odwiedzających. A nóż zostaną. That's it. Normalne działanie blogera, który chce żeby go czytali.
Równie dobrze jako "ekspert" powinien się pan czepić tego gościa z Nikona, który pomoc zaoferował. Bombę przyniosła Segritta, ale ten pacan ją aktywował - dał obietnicę bez pokrycia, nie wywiązał się i bezczelnie chciał na blogerce sobie dorobić. Przedstawiciel światowej marki. Na mało komu znanej poza Polską blogerce. Żałosne. I godne opisania na blogu, fejsie, wykopie i gdzie tylko się da.
Dobra, powiedziałem swoje, a teraz odkrywamy karty. Zgrabnie próbuje pan wykorzystać aferkę z naszego blogowego podwórka po to, żeby przemycić parę tekstów o kondycji polskiej gospodarki. Czyż nie? W końcu to jest pana właściwa działka. Ja wiem, że trudno jest się przebić z takimi tematami, ale nieładnie tak na czyjejś krytyce się promować. Tym bardziej, że ta osoba na krytykę nie zasłużyła. A przynajmniej nie od kogoś, kto z blogosferą mało ma wspólnego.
Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz!
Najbardziej intrygują te noże, które zostaną ;)
OdpowiedzUsuń