Wczoraj mieliśmy taki fajny, prawdziwie polski dzień, z prawdziwymi polakami w roli głównej (mała litera użyta celowo). Wczoraj, dziś i jeszcze przez kilka następnych dni media będą mielić kto, co, za co i po co. A ja w ten prawdziwie polski czas olewam temat z żółtego paska i biorę na tapetę nasz język ojczysty. Nie do końca patriotycznie, za to bardzo życiowo.
![]() |
Wszystkie Łukasze to fajne chłopaki |
Znacie Słownik Słowostworów? To taka akcja organizowana przez L.U.C`a i Metro (znany polski raper i znana polska gazeta). Idea jest taka, żeby jakimś słowem, którego normalnie nie ma, zastąpić te obcojęzyczne, które ZAŚMIECAJĄ nasz język. WyCAPSlowałem "zaśmiecają", bo to słowo jest dla mnie kluczowe, ale o tym za chwilę. Generalnie, do sprawy trzeba było podejść mocno kreatywnie i taki "weekend" nazwać inaczej niż "dwa ostatnie i nierobocze dni tygodnia". Efekty macie powyżej i na fotce obok.
No dobra. Konkurs fajnie, zabawa fajnie, nagroda 1000 zł za "pią-so-n" też fajnie. I nic poza tym, bo choć to tylko taki FUN, to co chwilę ktoś wyskakuje z bardziej poważnym apelem, żeby ten nasz polski język szanować, używać i kasować te obrzydliwe nie-polskie wtręty. Szczególnie przy okazji wielkich polskich świąt.
No i zawsze kończy się na słowach.
Mnie to akurat nie dziwi, bo jeśli coś jest sztuką dla samej sztuki, to wynik łatwo przewidzieć. To jak walka z ociepleniem klimatu, pedofilią w kościele i szukaniem kosmitów - super, że ktoś się stara, ale sukcesu i tak nie będzie. Ot, donkiszoterka jakich wiele.
Poza tym, z jakiej paki słowo "weekend" jest nie na miejscu? Mamy jakieś lepsze określenie?
- Co robisz w piątek po pracy, w sobotę i niedzielę?
- Co robisz w te dwa ostatnie dni w tygodniu?
- Co robisz w "koniec tygodnia"?
Uczepiłem się tego weekendu, ale on najdobitniej pokazuje, jak bardzo ten ZAŚMIECONY język jest nam potrzebny. Ja jestem za upraszczaniem sobie życia w każdej możliwej sytuacji, a ten anglojęzyczny "śmietnik" tylko mi w tym pomaga.
Bo wiecie - mogę powiedzieć, że kupiłem książkę elektroniczną. Tylko po co? A może lepiej cyfrową, bo "elektroniczna" to chyba też nie do końca po polsku? No bezsens.
Przez pewien czas w podstawówce, mój nauczyciel od polskiego próbował nawracać nas, gówniarzy, na takie patriotyczne tory. No bo po co mówić, że coś jest "fajne", skoro można powiedzieć, że jest "dobre".
Teraz bym mu odpowiedział, że "zajebiste" brzmi lepiej i też jest po polsku.
Te wszystkie przemycone z obcego do naszego słowa nie tylko nie "zubażają polszczyzny" (jakby to powiedział profesor Miodek), a wręcz ją bogacą. Dają wybór. Pozwalają mi trenować kreatywność i elokwencję, bo mogę powiedzieć to samo na kilka różnych sposobów. To pomaga, szczególnie w kontaktach z kobietami.
Zresztą, "weekend" od dawna funkcjonuje w słowniku języka polskiego. Tak samo, jak "fajne", "pub", "jeansy" i najbardziej polska z polskich muzyka disco polo. Plus tysiące innych. Po co z tym walczyć? No chyba, że ktoś się bardzo nudzi w życiu, to spoko. Tylko prawdopodobnie wyjdzie na to, że walczy z czymś, w czym sam na co dzień siedzi i chętnie z tego korzysta.
Ale niech sobie walczy.
// foto z portalu metromsn.gazeta.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz