Już za chwilę, już za momencik... Amazon wkroczy na naszą ziemię, wybuduje magazyny z naszej blachy, zatrudni tysiące naszych bezrobotnych i da im za to nasze złotówki, co być może przyczyni się do wzrostu liczby porodów, a w konsekwencji dzieci zdolnych zarabiać na emerytury swoich dziadków. Są już nawet pierwsze ogłoszenia o pracę.
Well, oczekiwaliśmy mesjasza i mamy mesjasza.
Bo nie oszukujmy się, Amazon w Polsce to jest wydarzenie. I drażni mnie, kiedy jeden z drugim wielki specjalista-ekspert z dziedziny wszystkiego i niczego opowiada, żeby się tym faktem "nie onanizować".
Bo Amazon zatrudni tu ludzi za max dycha na godzinę, nie więcej.
No tak, za takie piniendze to Polak pracował nie będzie.
Bo to śmieciowa i ciężka robota - na magazynach, masa kilometrów w nogach i setki ton w bicepsie. Śmierć z przepracowania gwarantowana.
Bo, żeby tam robić nie potrzebujesz żadnych kwalifikacji i dla zdolnego, młodego absolwenta SGH-u nie będzie tam ani miejsca, ani kasy.
Tak jakby bezrobotny 25-latek po zarządzaniu był w czymkolwiek lepszy od 40-letniego Zenka zbieracza puszek.
To słowa, a raczej sens tego, co powiedział Krzysztof Rybiński - były wiceminister finansów, czyli w teorii człowiek, który coś tam niby wie.
No dobra, ale co z tego, że widzą w nas drugi Bangladesz? Że wielkie koncerny przychodzą tu, bo taniej? Ja tylko przypomnę, że kiedyś wszystko "made in China" określane było mianem gówna. Małe ludziki szyły spodnie za miskę ryżu i te spodnie po trzech praniach miały dosyć. Tak, wtedy chińska rzecz to było gówno. Przez lata Chiny były pośmiewiskiem dla całego świata i jednocześnie cały świat inwestował tam pieniądze. Dzisiaj kasa idzie w taki Bangladesz czy Wietnam, bo w Chinach nie da się już produkować tanio. Chińczycy nie chcą już pracować za miskę ryżu, bo potrafią więcej, szybciej i lepiej. Teraz ryżem zajadają się w Bangladeszu.
Dlaczego my byśmy nie mieli go jeść? W ogóle, dlaczego krytykować ludzi za to, że chcą zarabiać? Większość i tak nigdy nie będzie mieć tyle hajsu, ile chce. Bo albo nie są na tyle wybitni, albo ciągle chcą więcej. To akurat jest zajebista cecha, ale przeciętny człowiek zadowoli się tym, co mu dadzą. Czyli tyle, ile zapoda Amazon. Nie będzie negocjacji. Nie podoba się - wypad. Znajdą setkę innych. A co! Takie czasy, taki kraj.
Nie będę robił za ochłapy!
Taka postawa może i dodaje zajebistości, ale wódki za to nie kupisz. Albo inaczej - szacun, jeśli ci się to uda (wyciąganie monet z koszyków pod Lidlem się nie liczy). To hasło jest dla tej garstki ludzi wybitnych, którzy wiedzą że prędzej czy później dostaną to, czego chcą. Cała reszta potrafi jedynie gadać. I gada do momentu, aż starzy odetną dopływ gotówki albo na horyzoncie - ups - pojawi się dziecko. I tak czy siak pójdzie do roboty za 7 brutto, jeszcze za nią dziękując.
Więc po co czekać? Lepiej zacząć teraz, zanim te cwaniaki z kasą od mamusi zorientują się, że mamusia nie sfinansuje im całego życia. Bo kiedy oni z łaską będą wysyłać swoje pierwsze CV, ty już będziesz daleko. Jeśli nie masz podstaw, by wierzyć w swoją zajebistość - rób cokolwiek, bylebyś robił. Raz, że zawsze będziesz o krok dalej i dwa, że ta zajebistość może przyjść w każdej chwili. Serio. Ale nie przyjdzie od samego siedzenia w chacie na kanapie. Musisz działać, a twój mózg musi pojąć, że ta "dziesiątka" nie jest twoim celem, a jedynie początkiem dojścia do tego celu. Czyli pierwszego miliona, bo czego innego.
Każdy kiedyś i jakoś zaczynał. Messi za dzieciaka też grał bez butów, więc logiczne, że każdy pakowacz książek w Amazonie też ma szansę. Tylko sam musi sobie na nią zapracować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz