Prędzej czy później rozmowa z kobietą zawsze zejdzie na temat jej kształtów, za dużej wagi, grubych nóg albo wystającego brzucha. I wiecie co, ja nawet myślałem że je rozumiem. Że potrzebują pomarudzić na swój wygląd, bo oczekują że zaraz im zaprzeczysz. Ba, że pójdziesz krok dalej niż beznamiętne 'wcale nie' i wzniesiesz się na wyżyny swojej elokwencji mówiąc 'że wygląda obłędnie i nigdy nie widziałeś bardziej atrakcyjnej laski'. Ewentualnie dziewczyny.
To zawsze wydawało mi się logiczne, bo komplementy to przecież podstawa - nie tylko - kobiecej egzystencji. One nie muszą jeść, nie muszą spać, ale będą żyć dzięki regularnej dawce słów komplementujących ich wygląd. I zanim wszystkie strzelicie na mnie focha to weźcie pod uwagę, że to najnormalniejsza rzecz na świecie! Serio dzieje się tak, że parę komplementów w naszą stronę potrafi skutecznie wstrzymać podstawowe potrzeby fizjologiczne. Ile to razy, kiedy mojego ego zostało czymś zdrowo połechtane, godzinami mogłem nic nie jeść, nie sikać i tylko analizować minuta po minucie sytuację, w której ktoś mnie docenił.
Ale dowiedziałem się ostatnio, że kobiety bardziej od 'wyglądania' dla facetów, cenią wyglądanie dla siebie. To prawda? Bo ja tego nie kupuję. Ok, trzeba się czuć dobrze w swoim ciele, ubraniu i tak dalej, ale lustro nigdy nie powie ci tego, co drugi człowiek. Choćby nawet kłamał. Tak, takie niewinne kłamstewka, które nic nas nie kosztują są bardzo cenne. Wszyscy to wiemy i lubimy.
Dobra. Trochę pokrętnie, ale zmierzam do tego, że żadnego faceta z klasą nie interesują kobiece kształty. A przynajmniej nie są najważniejsze. I żeby nie było - inteligencja też nie, przynajmniej na początku, bo potem to jednak trzeba o czymś gadać.
Ale do rzeczy, bo od początku do końca facet zwraca uwagę na cztery wasze atrybuty:
1. OCZY - muszą być duże. A jeśli nie są, to da się naprawić - kwestia odpowiedniego malowania. Do tego wywinięte do góry i prawie dotykające brwi rzęsy. Tęczówki niekoniecznie muszą być czarne jak u Kubanki, a przy wyrazistych kreskach nawet blado-szare będą się prezentować wybitnie.
3. WŁOSY. A raczej fryzura i to nie na zasadzie permanentnej "podcinki". Nieważny kolor, nieważna długość (tak, długie włosy to już nie ten sam fetysz co kiedyś). Nigdy nie dajcie sobie wmówić, że 'zostawmy tak jak jest'. Czupryna musi być dopasowana - do waszej sylwetki, osobowości czy nawet mimiki twarzy, czego niestety nie kuma pierwszy z brzegu fryzjer. A nawet dla bardzo przeciętnej urody idealnie dobrany fryz to gwarancja jakości i w lustrze, i w oczach innych. Nie tylko facetów.
4. UBRANIE. Dobry ubiór to już połowa sukcesu, bo nawet brzydkie dziewczę może być dla nas atrakcyjne, jeśli potrafi założyć na siebie fajny ciuch. Wie, gdzie nie wygląda najlepiej, ale potrafi tą niedoskonałość sprytnie zamaskować. Zwiastuje to bardzo ciekawą osobowość, przy której uroda przestaje odgrywać główną rolę. Za takie akcje zawsze jest duży plus.
Pamiętajcie dziewczyny - żaden tyłek, żadne cycki, żadne nogi. To są naprawdę drugorzędne sprawy i odwracają uwagę od tego, co ważne - od podkreślania waszej kobiecości. Bo samo posiadanie dużej czy małej pupy nie decyduje przecież, która z was jest piękniejsza. Liczą się detale. Takie jak oczy, usta czy ubranie. Elementy, które można ulepszyć, zmienić i dopasować. Dlatego, jeśli ktoś komplementuje wasz wygląd a nie poszczególne części ciała - przyjmijcie to z bananem na twarzy. I przestańcie oglądać się w lustrze z misją poszukiwania milimetra cellulitu. My faceci naprawdę tego nie widzimy.
Dodaj coś od siebie - o tu, niżej.