Jak donosi dzisiejszy internet, szpital w Ostrowcu Świętokrzyskim przyjął dziś na oddział nieprzytomnego faceta. Okej, może to trochę za dużo powiedziane, że "na oddział" i że "przyjął". Położono go na podłodze jednego z korytarzy. Na materacu. Bo mógł być pijany. Nie dlatego, że nie ma miejsca, że nie ma pielęgniarek bo właśnie strajkują albo że się lekarzom zwyczajnie nie chce.
I co? Rodzina wpada w szał, wytacza działa i jest gotowa do linczu na lekarzach i dyrektorze szpitala od razu. Bez zadawania zbędnych pytań i słuchania na pewno mętnych tłumaczeń. I choć kierownik tego całego przybytku próbował się jakoś ze swoimi tłumaczeniami przebić, to wśród rozgniewanych matki i szwagra "pijanego" pacjenta nie miał najmniejszych szans.
Przecież co kogo obchodzą procedury? Lekarze niech sobie ich przestrzegają, ale my lekarzami nie jesteśmy, więc procedury mamy gdzieś. Proszę nas zatem leczyć - szybko, szybko!
A o to własnie w tym całym bałaganie chodzi. Zanim kogoś położą na łóżko, to muszą mu się najpierw przyjrzeć i jakieś podstawowe badania zrobić. Choćby właśnie po to, żeby potwierdzić czy klient wypił sobie podczas przerwy w pracy małe pół litra, czy jednak nie i trzeba mu pomóc. Mało to takich wala się codziennie po ulicy? Trzeba ich jakoś selekcjonować. A że w mało komfortowych warunkach? Jakby mogli, to by położyli gdzie indziej.
Ja rozumiem, że emocje, że rodzina, ale dajcie ludzie tym lekarzom jakoś pracować! I żeby od razu walić do mediów na skargę? A co tam, niech zrobią dym, niech społeczeństwo psy na nich wiesza, niech od razu szef NFZ wszystkich pozwalnia i zamknie szpital. Nie rzucili przecież człowieka na trawnik przed szpitalem, nie włożyli głowy do zlewu, żeby otrzeźwiał i nie kazali mu iść po czworakach do domu. Sprawdzili czy żyje i skoro tak, to zastosowali się do procedur. Proste. To nie osiedlowa poradnia, gdzie dla lekarza każda choroba to grypa, a każda recepta to antybiotyk. Szpital to ludzie bardziej kompetentni i z reguły wiedzą, co robią. My nie musimy rozumieć, a oni nie muszą nam się z tego tłumaczyć.
Karetek też się przecież nie wysyła do każdego przypadku, bo najpierw jest szybka diagnoza przez telefon. I tak niech się rodzina cieszy, że pogotowie przywiozło faceta, bo równie dobrze mogli kazać go wsadzić w taksówkę. Plus jakiś towarzysz podróży dla bezpieczeństwa.
Niby każdy wie, że szpitale na nic nie mają pieniędzy, są przepełnione i nie ma kto leczyć. Ale jak przychodzi co do czego, to każdy ma pretensje, że to nie on jest teraz obsługiwany.
Podoba mi się szczerość pana Jurka Borowca, kierownika tego zakładu, który bez ściemniania i prosto z mostu powiedział:
Brawo. Brutalne, ale konieczne. Może trochę przegiął, bo przecież gościa z dziurą w głowie bez pytania wzięliby od razu na stół. Ale zaraz dodał, że na stu takich nieprzytomnych tylko dwóch można ratować, bo są trzeźwi i rzeczywiście coś im jest. Skoro ma takie doświadczenia to dlaczego mu nie wierzyć? Kto wie, może w Ostrowcu tak mają. A jakby dla takiego jednego zrobili wyjątek i w trakcie akcji ratowania życia okazałoby się, że facet jednak sobie wypił, to zaraz posypałyby się bluzgi, dlaczego nasze pieniądze idą na otrzeźwianie meneli. A lekarzom ucięto by i tak marną pensję albo wyrzucono na zbity pysk za złamanie procedur.
Pewnie, że można użyć nosa do wywąchania oparów alkoholu. Ok, to wyobraźmy sobie, że lekarz zagląda nam w oczy, stwierdza że jesteśmy zdrowi i każe spadać. Fajnie? Jakiś porządek musi być. Poza tym wstępne badania są właśnie po to, żeby wiedzieć na co mają nas leczyć. Tym bardziej - i to każdy głupi wie - że inaczej się działa jak się tabletki popije wódeczką, a inaczej jak bez takiej popitki. Nie wspomniałem? Facet w pracy przedawkował leki i dlatego padł. Ale nie miał postrzelonej głowy, więc mógł chwilę poczekać aż się dowiedzą co mu dolega. Nawet na podłodze w korytarzu, jemu to i tak było bez różnicy.
Myślałem, że studentom medycyny robi się badania psychologiczne po to, żeby nie padali jak muchy pod stół operacyjny na widok przebitej wątroby. Ale to nie tak. Oni muszą mieć mocne nerwy, żeby w wieku 30 lat, po kolejnej aferze i zarzutach jakimi to są beznadziejnymi przypadkami, nie mieć myśli samobójczych albo w przypływie emocji nie dźgnąć takich osobników skalpelem.
Chociaż co niektórzy pewnie by się chętnie podłożyli, żeby dostać się na OIOM.
Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!