O portalu Gazeta.pl i artykułach tam zamieszczanych krążą legendy. Że głupie, że bez sensu, że denne i żenujące, pisane przez pseudodziennikarzy-amatorów bez szkoły. Nie mówię tu o newsach na czołówkę czy o blogach pisanych przez znane publicznie osoby. Myślę o tych pobocznych tekstach, schowanych gdzieś głęboko wpisach, pod kategoriami w stylu "deser" albo "styl życia". Ja rozumiem, ze wszystkie te portale muszą czymś zapychać dziury, że Internet ma nieskończoną pojemność i że studenci muszą od czegoś zacząć, ale szkoda że to my, czytelnicy, dostajemy tą tandetą w twarz.
Jasne, że nikt nas nie zmusza do czytania. Ale spójrzcie tylko na nagłówki tych tekstów - krzyczą, zachęcają, błagają o "read more". Są na tyle intrygujące i frapujące, że człowiek licząc na fascynującą treść i odkrywcze podejście do tematu, klika. I dostaje gówno. Bo zwróćcie uwagę - mimo wszystko tytuł niesie w sobie tą wartość, wywiera wrażenie, że pod spodem rzeczywiście kryje się coś ciekawego. Jest zwyczajnie mądry i trafia do inteligentnego czytelnika, który chce się czegoś nowego dowiedzieć. A to jest sztuka - na tyle zaciekawić takiego człowieka, żeby ten kliknął "dalej" i jednocześnie nie splamić się tytułem rodem z Faktu czy SE.
Problem zaczyna się za chwilę, kiedy okazuje się, że nagłówek swoją treścią i ładunkiem emocjonalnym zdecydowanie przebija samą treść, a im dalej, tym ma ona coraz mniej wspólnego z samym tytułem i zaczyna zwyczajnie człowieka irytować. Bo nie po to tu przyszedł.
Niby o to chodzi, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie, tych pierwszych kilka słów. Ale wystarczy, że pod ciekawym nagłówkiem przeczytam 2 takie miałkie teksty i już tam nie wrócę. Trzeci będzie przecież tak samo durny i szkoda mojego czasu na to.
A to moja dzisiejsza inspiracja, czyli Najbardziej wstydliwe rzeczy, które robiliśmy w dzieciństwie. Pseudomądrości jakiejś zakompleksionej stażystki przyjętej do redakcji po znajomości przez wujka-naczelnego.
Do tego jeszcze "ranking", czyli wnoszę, że idzie od rzeczy bardziej do tych mniej wstydliwych.
Ja złamię tą konwencję i pójdę od końca.
#6 - Małe oszustwa - podrobienie podpisu rodzica czy oceny w dzienniku.
U pani autorki na pewno. Chwila wstydu mogła nastąpić tylko wtedy, kiedy nas na tym złapano. Czyli za dzieciaka, a nie dziś, kiedy szkołę mamy dawno za sobą.
A podrobiony podpis na zwolnieniu wiele razy ratował nam, biedakom, nasz mały tyłek. Kto wie, jak by się potoczyło nasze dorosłe życie, gdybyśmy tego dnia poszli do szkoły i zarobili ndst za brak zadania domowego. Może bazar, może ławka w parku? A tak, dziś mamy problem z głowy i żadnego poczucia wstydu.
#5 - Moczenie nocne i wpadki w dzień.
Tego jeszcze brakuje, żebyśmy się wstydzili za to, że sikaliśmy w majty za młodu. Śmiech na sali i jaja w panią autorkę. Cóż, widocznie jej trauma z dzieciństwa nadal daje o sobie znać i to z niej dzieciaki miały "używanie" (WTF, kto dziś "używa" takich zwrotów?).
Ja w przedszkolu zrobiłem kupę podczas snu i zorientowałem się dopiero, kiedy nas wybudzano. Grzecznie dałem się paniom podmyć i poszedłem na obiad. Dzieciaki dziwnie się patrzyły, ale chyba nikt się nie śmiał. W każdym razie pamiętam, że miałem to gdzieś - nie płakałem i nie wołałem mamusi.
#4 - Poznawanie erotyki w tajemnicy.
To nie wstydliwe, ale ekscytujące. Bo niby jak mamy poznać swoje ciało nie dotykając się tu i tam? Albo zobaczyć, jak wygląda i rusza się kobiecy biust, jeśli nie oglądając pornosy? Ja po swoim pierwszym seansie z filmem porno nie czułem ani zażenowania, ani nie było mi głupio, ani "o jezu, co mama powie". Wiadomo, że nie będziemy się tym chwalić przed rodzicami, ale to nie z powodu wstydu, tylko jest to nasza intymna sprawa i nie każdemu trzeba o tym opowiadać. Tym bardziej, że jak się wygadamy, to będą nas bardziej pilnować, a spod łóżka poznikają wszystkie "dorosłe" gadżety.
#3 - Dokuczanie kolegom z powodu inności.
Ale kto ma tu odczuwać wstyd wg pani autorki? Dzieciak, bo jego rodzice są Żydami czy chłopaki, które z tego powodu nim gardziły? Te 20 lat temu gardzące małolaty, teraz pałują się z policjantami na marszach niepodległości i ani wtedy, ani dziś nie odczuwały żadnego wstydu. A kolega Żydek? Mogło być mu przykro, ale na pewno nie wstyd.
#2 - Podkradanie pieniędzy i drobnych rzeczy
Widzę, że pani autorka do dziś bije się po twarzy za to, że lata świetlne temu nażarła się czereśni z drzewa sąsiada. To nic, że gałąź opadała na jej podwórko - ona do dziś ma wyrzuty. Proszę odkupić sąsiadowi te owoce, matce oddać 3,50 a koleżance grzebień. Może uda się powrócić do równowagi psychicznej, przestać topić ten wstyd w alkoholu i następnym razem napisze pani coś na trzeźwo.
#1 - Eksperymenty z używkami.
No i czego się tu wstydzić? Tak się poznaje świat i samego siebie. A że rodzice nie pozwalali? Taka ich rola, co mieli zrobić. A młody człowiek i tak wie swoje, spróbuje i będzie wiedział czy warto. Od razu albo po latach.
Swoją drogą wierzycie w to, że Wasi starzy robią Wam teraz wyrzuty i wpędzają w poczucie wstydu za to, że 15 lat temu zapaliliście trawkę? Wy pewnie nie, ale rodzice pani autorki tekstu z pewnością zamykają ją piwnicy za otwarcie puszki piwa w młodości.
BTW.
Chłopcy w wieku dziecięcym pokazują sobie siusiaki, a jak są już trochę starsi to sobie je mierzą. I nie robią tego po pijaku, a to też dość wstydliwy eksperyment. Ale standardowy, każdy to przeszedł. Nie trzeba więc zabierać rodzicom butelek, żeby sobie zrobić ciekawe doświadczenie, bo dzieciaki mają sporą wyobraźnię i nie muszą wspomagać się alkoholem.
Ale pani autorka tekstu chyba jednak musiała i tak jej zostało.
Nie chcę czytać takich tekstów więcej, ale nigdy nie wiem, co kryje się za nagłówkiem. Kiedy odkrywam, po przeczytaniu kilku linijek wychodzę. Tyle, że i tak jest już za późno - kliknąłem, niby nic nie tracę, ale wkurza mnie, że dałem się złapać i nabiłem Gazecie statystykę. Teraz mi dopiero WSTYD.
Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!