26 gru 2012

ZDROWIE JEST WAŻNE ALE BEZ MARZEŃ NIEWIELE WARTE

0

No i się skończyło. Wstajemy od stołu, wyłączamy seriale, załączamy internety. Ja podczas świąt nie rozłączyłem się od nich całkowicie i napisałem parę maili z życzeniami do znajomych. A raczej z zapytaniem, czego oni sami sobie życzą i żeby im się pospełniało.

Pomyślałem nawet, że z tych odpowiedzi może się zrodzić ciekawy materiał poglądowy i powstać inspirujący wpis na bloga. Dopiero dziś wieczorem otworzyłem skrzynkę i ku mojej radości parę odpowiedzi do mnie przyszło. Otwieram po kolei. Czytam.

Zdrowia. Zdrowia. Spokoju. Pieniędzy. Męża. Zdrowia. Pieniędzy. Szczęścia. Zdrowia, bo to najważniejsze.

Spełnienia marzeń. Ale jakich?

A gdzie wyjazdy, gadżety, pensja prezesa i własna wyspa na Pacyfiku? Nic im nie odpisałem. Nie skumali o co mi chodzi, więc zamknąłem ten temat. Doszło do mnie, że ludzie nie mają marzeń. Smutne to. Albo nie potrafią się nimi dzielić. Takie życie w zdrowiu nie może być celem samym w sobie. Bo co to za życie? Każdy z nas chce być zdrowy i robić to na co ma ochotę. Ale na tym nie może się skończyć, bo trzeba wiedzieć, o co się gra i po co żyje. To samo z kasą - każdy chce ją mieć w nadmiarze, ale mało kto wie po co mu ona. Pieniądz się wydaje, a nie posiada. To tylko środek do spełnienia marzeń, których ludzie nie mają, jak się okazuje. Albo są gdzieś głęboko ukryte. Pieniądz dla samego pieniądza nie ma sensu. Tak samo jak zdrowie.

Liczyłem na riposty co najmniej w stylu: "jak bede bogaty, to se kupie rolls royce'a i zostane sołtysem na wsi". To jest konkret. Nie wiadomo, co z tego wyjdzie, ale to już jest jakiś cel. Wiadomo tylko, że musisz być zdrowy, musisz mieć trochę farta i musisz mieć te pieniądze. To są rzeczy, które łączą wszystkich ludzi bez wyjątku. Żadne marzenia o zdrowiu, o szczęściu czy pokoju na świecie nie czynią nas wyjątkowymi.

Może niektórzy więcej od życia nie oczekują, ale to żadna metoda, bo różnica między utartymi frazesami w stylu "żyjmy zdrowo i spokojnie" a konkretnymi marzeniami jest taka, że człowiek dąży do ich realizacji świadomie i wpływa na to co się dzieje. Ze zdrowiem tak nie ma - dzisiaj robisz poranny jogging, a jutro twoje auto ląduje na drzewie i pakują cię do worka. Życzenie sobie zdrowia nie ma sensu.

Musimy wybiegać trochę dalej w przyszłość i myśleć, gdzie chcemy być JEŚLI będziemy zdrowi, piękni i bogaci. 

To jak z samochodem - chcemy, żeby z pełnym bakiem stał na parkingu czy ma nas zawieźć w niezapomnianą podróż? Dlatego ja widzę siebie na Oasis of the Seas. Pewnie ani dziś, ani nawet jutro, ale co tam - piszę o tym, bo może ktoś z was ma jakieś dojścia i wkręci mnie na najbliższy rejs.




Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!

Czytaj dalej »

23 gru 2012

OD 'A' DO 'Ż' - CZYLI MOJE ŻYCZENIA W ALFABECIE

0

Po śniegu tradycyjnie nie można poznać, że idą święta, ale po statystykach z Facebooka jak najbardziej. Aktywność mała i w zasadzie nie opłaca się nic na blogu pisać. Ale przecież święta i za chwilę Nowy Rok to czas życzeń, więc nie wypada pozostać burakiem i czekać tylko na życzenia od innych. 

Tym bardziej, że mogą się nie pojawić. A jeśli miłe słowa ode mnie popłyną w świat to zwiększam swoje szanse na jakikolwiek odzew. No to próbuję. Żeby zminimalizować ryzyko, że kogoś lub coś mogę pominąć, szedłem według alfabetu. Jeśli jakąś literę zaniedbałem to nie znaczy, że nie skończyłem podstawówki. To znaczy, że nie byłem w stanie nic wymyślić po prostu i musicie mi pomóc.

Życzę zatem:

  • Apple'owi, żeby wreszcie wypuścił coś nowego i przestał ściemniać światu, że najnowszy iPhone czy iPad to wielce innowacyjne narzędzia i znów trzeba za nie płacić tysiące dolarów. Każdy jest przecież taki sam. Wiem, ignorant ze mnie.
  • I Amber Gold, żeby to logo na dobre utkwiło w pamięci tym wszystkim, którym przecież nikt nie powiedział, że to szatańska piramida.
  • Biurom podróży wszelkiej maści, żeby oprzytomniały i nie reklamowały na potęgę swoich promocji, nie wyciągały od ludzi ostatnich pieniędzy i nie wysyłały ich na pustynię. Bo ludzie jak zwykle się na to nabiorą, a o większości biur jak zwykle będzie głośno.
  • Coca-coli, żeby w końcu powróciła do swojego modelu sprzed lat, czyli półlitrowej szklanej butelki z kapslem o kształcie idealnym.
  • I Castoramie, żeby nie udawała, że nie ma innego towaru na rynku, bo jest. I że ich ceny są najniższe. Bo nie są.
  • Długowi publicznemu, żeby już nie rósł. Albo niech ktoś chociaż zdejmie ten licznik.
  • Europie, żeby w końcu poszła na kompromis - poskąpiła innym i dała nam te pieniądze. Plus szkodliwe. Bo poszczujemy Smoleńskiem! No i oczywiście odejdziemy z Unii.
  • Facebookowi, żeby następnym razem dyskusję na temat zmian w serwisie przetłumaczył na wszystkie języki świata. Bo przeczytanie kilkudziesięciu stron prawniczego bełkotu nawet w wersji po angielsku graniczy z cudem.
  • Google Maps, żeby znów do nas przyjechali i narobili nowych zdjęć, bo to co przed Euro już jest nieaktualne. Raz, że dworce są u nas ciągle jeszcze w budowie, a dwa że po zimie nasze drogi nie wyglądają tak, jak latem.
  • I Gwiazdorowi, żeby się postarał i nie obdarował nas gniotami jak to czasem ma w zwyczaju - poczytajcie u Stay Fly'a, tam jest wszystko wyjaśnione.
  • H&M, żeby nie przerzucał swojej produkcji z Bangladeszu tylko dlatego, że się ludziom tam w głowach poprzewracało i będą teraz pracować nie za jedną, a za dwie miski ryżu.
  • Ikei, żeby urozmaiciła trochę swoje menu, bo ileż można jeść tego samego devolaja. Nawet, jeśli jest to najtańszy devolaj na świecie.
  • Jamesowi Bondowi, żeby znów zaczął zabijać Sowietów, bo "prawdziwym" Polakom spod znaku Radia Maryja nowa wersja 007 się nie podoba i nie leczy już naszych narodowych kompleksów.
  • Książkom, żeby tymczasowo pogodziły się z porażką. Vat na książki przestał być zerowy, poza tym wszystko idzie w cyfrowe. Im szybciej wydawcy przerzucą się na e- i audio-booki, tym lepiej dla... książek papierowych. Bo to pewne, że moda na papier powróci. I stanie się bardziej elitarna.
  • Lobbystom, żeby się ujawniali. Ile jeszcze musi wody w tej rzece upłynąć, żeby oni sami zrozumieli, że skoro się ukrywają, to mają coś do ukrycia. I jak ich ktoś potem złapie za rękę albo nagra, to już jest za późno na pokrętne tłumaczenia.
  • I LOT-owi, żeby na własne życzenie nie skończył jak OLT. Nakupił samolotów, PR wystrzelił w górę, a finanse poleciały na samo dno. I nawet nie mają się jak odbić, bo Dreamlinery częściej stoją na warsztacie, niż latają w powietrzu. 
  • Łazarzowi (to taka sub-dzielnica Poznania w której mieszkam), żeby nie dotknęła go strefa płatnego parkowania, bo prezydent miasta i tak już nie ma dobrych notowań. No, ale skądś musi brać na swoją pensję.
  • Myslovitz, żeby nie spieprzyli tego, co udało im się osiągnąć z Rojkiem. Będzie inaczej, ale nadal może być dobrze. Póki co chłopaki idą w tą dobrą stronę, zobaczymy co będzie dalej.
  • Natalii Siwiec, żeby przywykła do myśli, że każdy może ją mieć. Prawie za darmo. I dlatego żaden fotograf już nigdy nie zrobi jej sesji. Trochę żal... 
  • naukowcom, żeby w końcu ogłosili nabór do testów nad środkami antykoncepcyjnymi dla facetów. Jestem pierwszy, zamawiam!
  • Openerowi, żeby mógł mnie znowu gościć, bo beze mnie to nie to samo. Blur i Kings of Leon też tego chcą. Czekajcie, czekajcie - niech no spojrzę w kalendarz...
  • PKP, żeby wiadomo co, wiadomo po co i wiadomo komu. Niech każdy sobie dopasuje.
  • I prasie, żeby wymyśliła coś, co sprawi, że znów zachce nam się płacić za informacje. 
  • Rydzykowi ojcu dyrektorowi, żeby przez cały następny rok był tak samo cicho, jak w tym, który właśnie mija.
  • Samsungowi, żeby w końcu sobie o mnie przypomniał i zadzwonił, zamailował, że wymieni mi telefon - jestem blogerem to mi się należy no nie? Bo w tym co mam ekran ustawia się ciągle w poziomie zamiast w pionie. Lubię tę firmę i nie chciałbym się obrażać. Ale nic na siłę, ja poczekam.
  • Światu, żeby cierpliwie czekał na kolejny koniec świata. Bo to maszynka do zarabiania pieniędzy. W końcu nic tak dobrze nie pobudza koniunktury, jak dobrze obmyślona tragedia. Dlatego im szybciej ktoś wymyśli kolejną datę, tym lepiej. I może zażegnamy kryzys.
  • TVN-owi, żeby pokusił się wreszcie o jakąś autorską produkcję do wiosennej ramówki. Te wszystkie odgrzewane kotlety kosztują miliony, a wieje z nich taką nudą, że prawie nikt już tego nie ogląda.
  • UFO, żeby w końcu ktoś udowodnił, że istnieje. Na świecie zapanuje pokój, bo wszyscy zamiast strzelać do siebie, będą wystrzeliwać rakiety w kosmos. Tak na wszelki wypadek. 
  • I umowom śmieciowym, żeby śmieciowymi pozostały. Bo ratują tyłek wszystkim bez wyjątku.
  • Wielkiej Orkiestrze, żeby tym razem zebrała te 100 milionów, bo ileż można czekać. 50 też będzie spoko, ale stówka robi wrażenie, prawda? No dobra, niech po prostu padnie kolejny rekord!
  • XXL, żeby nie był to rozmiar połowy ludzkiej populacji. I XS, żeby dziewczyny za wszelką cenę do niego nie dążyły.
  • YouTube, żeby w końcu wykupiła prawa do transmisji wydarzeń sportowych. Do udostępniania za pieniądze oczywiście. No bo co stoi na przeszkodzie? Ja bym kupił.
  • Zibiemu Bońkowi, żeby nadal mieszkał w Italii i żeby nadal nie pobierał pensji z PZPN, a będą z niego ludzie. I żeby robił wszystko dokładnie odwrotnie niż poprzedni prezes.
  • Źródłom, żeby były wiarygodne. Bo następna akcja 'a la trotyl w samolocie' nie może się powtórzyć.
  • Żonom blogerów, żeby przeczytały książkę Kominka. Wtedy zrozumieją :)

I poza wszelką konkurencją i alfabetem - wszystkim BLOGEROM, żeby szli do przodu, nie patrzyli za siebie, spoglądali wysoko, ale nigdy pod siebie. Żeby firmy się nas nie bały i żebyśmy nie dawali im ku temu powodów. Żeby każda strona startowała ze szczerym uśmiechem i wzajemną ufnością, a nie z uśmiechem nr 5 i zasadą ograniczonego zaufania. I żeby bloger był dla blogera dobrym kumplem, bratem, siostrą, ojcem, matką, dziadkiem i babcią. Czyli po prostu rodziną.

PS.
Sorry za brak 'ą', 'ę', 'rz', 'sz' i paru innych jeszcze. Ale te najprostsze zostawiłem specjalnie dla was :)



Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz!

Czytaj dalej »

20 gru 2012

TROCHĘ SZACUNKU DO "MOICH" ŚWIĄT OK?

0

Tradycja i religia to przereklamowane hasła. Czyli przereklamowane jest również traktowanie świąt bożego narodzenia jako czasu dla duszy i rachunku sumienia. Ot taki katolicki bełkot. Dużo ludzi jeszcze ciągle w niego wierzy dlatego ich czepiał się nie będę, ale mam taki mały apel do tych, którzy próbują indoktrynować resztę laicyzującego się społeczeństwa.

Bo bycie laikiem nie jest złe, szczególnie w kwestiach religijno-obyczajowych. Takie podejście jest ostatnio nawet modne. I raczej nie dzięki Palikotowi, ale dlatego, że uczy nas tego życie. Bo większość z nas wcale różowo nie ma. Ci bardziej świadomi wiedzą przecież, że żaden bóg nie załatwi im pracy, nie da pieniędzy, nie ugotuje kotleta i nie zaprowadzi dzieciaka do szkoły. A to są problemy, których każdy przeciętny Polak doświadcza na co dzień, więc nic ma nic dziwnego w tym, że społeczeństwo się od tematyki religijnej odsuwa. I samemu ciężko na wszystko pracuje.

Tradycja też jest męcząca, bo czasy się zmieniły. Człowiek nie żyje już tylko od jednych świąt do drugich i nie czeka cały rok aż będzie mógł w końcu tego karpia zjeść albo choinkę ubrać. Nikt się tym już nie podnieca. Na stół coraz częściej wjeżdżają inne ryby albo w ogóle, a choinka stoi tylko po to, żeby prezenty było gdzie położyć. Taki trend, bo już nie tradycja. 

Jakiś czas temu Trójka puściła audycję o tym, jak my Polacy postrzegamy święta. No i znalazło się paru takich, którym przeszkadza fakt, że są ludzie, którzy święta traktują bardziej towarzysko zamiast wielce przeżywać i kolędy śpiewać do upadłego. No i trzeba im było zabierać głos, bo dość mocno zaczęli się rozpędzać ze swoim krytykanckim podejściem do entuzjastów komercyjnej wersji świąt.

Nie ma nic złego w tym, że zamiast na pierwszą gwiazdę czekam na jedzenie. Że od towarzystwa naciągających mnie na kasę kolędników wolę towarzystwo rodziny i dobrego filmu. Że prezenty mają dla mnie większą wartość niż przełamanie opłatka z tekstem "i żeby ten nowy rok, drogi Łukaszu, był lepszy niż ten co jest". Srututu, tralala.

To moje święta i ja będę je przeżywał jak chcę. Będę jadł, pił, leżał, a potem dla odmiany leżał, pił i jadł. W międzyczasie rozmawiał trochę z rodziną i rajcował się trafionymi prezentami. Bo nie zakładam nietrafionych. Nikomu nic do tego i nie w moim towarzystwie uwagi w stylu "święta to czas święty, czas tradycji, czas wybaczania i czas nie wiadomo czego jeszcze". Ja nie muszę nikomu wybaczać, bo do nikogo nic nie mam. A żeby dochować tradycji to sobie Kevina w tv obejrzę. Albo madafakę Bruce'a wszystkie części.

Bo mnie naprawdę nie obchodzi czy ktoś sobie wkłada siano pod obrus i wpuszcza księdza po kolędzie. Nie moja działka, to się nie mieszam. I tego samego wymagam od ludzi bardziej uduchowionych ode mnie - szacunku po prostu. Różni ludzie, różne święta.



Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz!

Czytaj dalej »
- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf