Ech, głupota ludzka serio nie ma żadnych granic i jest na to kolejny dowód...
Dostajecie zaproszenia na wesela? Dostajecie. Raz na jakiś czas każdy dostaje. Korzystacie? Zakładam, że tak bo kto by przepuścił darmowy catering i alkohol. Ehm, względnie darmowy, bo przecież tak kompletnie za frajer na taką imprezę się nie wchodzi i coś trzeba młodej parze w podziękowaniu zostawić. Tyle, że to COŚ dla niektórych cwaniaków oznacza np. pustą kopertę.
Przeczytałem ostatnio w RzePie, że jest taki trend. Spraszasz ludzi na imprezę swojego życia, dajesz się najeść, napić i wyspać za free, a oni z uśmiechem numer 5 na ustach wręczają ci kopertę. Normalna sprawa, bo rzadko kto dzisiaj kupuje młodym prezenty, chyba że dokładnie wie co ma kupić. Przyjmujesz kopertę, jeszcze nie wiesz co jest w środku, ale odwzajemniasz uśmiech numer 5 i w myślach doliczasz kolejne dwie stówy. Ja swój ślub i wesele mam za sobą, więc wiem co jest grane. Kończy się impreza, wracasz do pokoju zjebany, ale jeszcze nie na tyle, żeby nie otworzyć kopert i nie policzyć wpływów. To taki moment, w którym chcesz poczuć, że było warto.
A w kopercie hula wiatr i echo się niesie...
Pusto. "Skoro stać ludzi na wesele, to po co im kasa?" - usłyszałem kiedyś od znajomego. Na moim weselu takich akcji nie było. Ale to było 4 lata temu i wtedy proporcja żelazek, mikrofalówek i blenderów do kopert stanowiła sensowne 50/50. Dzisiaj prawie nikt już nie targa ze sobą odkurzacza na wesele, bo łatwiej zapakować banknoty. Ja się nie dziwię, że to ewoluuje, bo musi ewoluować. Młodzi coraz później biorą śluby, coraz częściej mają swój dach nad głową, a pod nim pełne wyposażenie i ten cały cyrk z prezentami musiał się kiedyś skończyć. Jest moda na koperty i wszyscy są zadowoleni - towarzystwo, bo zrzuca z siebie całą odpowiedzialność i młodzi, bo tę odpowiedzialność przejmują. Win-win.
Ale wracając - jakim frajerem, jakim ignorantem i jakim wieśniakiem trzeba być, żeby nażreć się i nawalić nie dając nic w zamian? Wręczając młodym wydmuszkę? Tłumaczenie samemu przed sobą, że mnie nie stać, jest tak bardzo słabym pomysłem, że nawet nakręcenie Kac Wawy było lepszym. Ludzie starszej daty uznaliby takie zachowanie za nieeleganckie, dla mnie to zwyczajne buractwo i brak klasy. Nie masz siana - siedzisz w domu. Ja wiem, że po części wynika to z chęci nie sprawienia zawodu tym, którzy nas zaprosili, ale to trzeba grać w otwarte karty - sorry, nie mam pieniędzy, nie przyjdę. Zazwyczaj reakcja jest taka, że "spoko, nie ma sprawy, przyjdź, będzie fajnie". Tylko trzeba mieć jaja i umieć się do tego przyznać. Bo trudna sytuacja materialna to jeszcze żaden wstyd.
Wstydem jest wręczenie pustej koperty i klepanie się po plecach.
Ewentualnie możesz wymyślić jakąś durną wymówkę w stylu "chomik mi zachorował", ale niech ci do głowy nie przyjdzie dawać wydmuszkę. Ludzie, którzy zapraszają cię na wesele i twierdzą, że nie zależy im ani na kasie, ani na prezentach - kłamią. Argument, że integracja, że spotkanie, że chcemy podzielić się z wami naszym szczęściem może i jest jakimś powodem, ale hej - wydaliśmy na to weselicho kupę kasy, zaciągnęliśmy dwa kredyty (co jest akurat głupie) i nie chcemy, żeby nam za chwilę komornik pukał w okno. Ta kwestia jest dla mnie tak oczywista i dziwię się, że nie dla wszystkich.
Pieniądz w kopercie to swego rodzaju bilet, wejściówka na imprezę, na której jesz, pijesz i bawisz się aż nie padniesz na twarz i zaśniesz pod stołem. All inclusive. To też składka dla młodych, żeby w nowe życie nie wchodzili z długami. Zrobili imprezę, zrobili wam dobrze, a wy pały jedne migacie się od zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Trochę empatii. I zrozumienia, że wesele to taki bal charytatywny, który na samym końcu musi opłacać się organizatorom.
PS.
Zaszerujcie mocno ten wpis, bo cieszyłbym się niezmiernie, gdyby choć jedna osoba, która dopuściła tego haniebnego czynu przeczytała ten tekst.