Czyż nie są hipnotajzin?
Jestem stałym bywalcem Biedronki, bo mam ją pod domem. W sumie kto nie ma. Dla mnie to fenomen ostatnich lat i nikt mi nie powie, że tak nie jest. Generalnie dyskonty, ale wiadomo gdzie 90% Polaków robi zakupy. No przyzwyczailiśmy się. Bo tanio i blisko, i nawet nie zauważyliśmy jak bardzo daliśmy się zmanipulować.
Biedronka na Łukaszewicza w Poznaniu. Tam chodzę jak nie pięć, to cztery razy w tygodniu. Nie wiem czy mogę akurat ten sklep uznać za reprezentanta sieci, ale skoro to jest sieć i teoretycznie wszystko działa, dzieje się i wygląda tak samo, to jeden przypadek rzutuje na całą resztę i nie ma zmiłuj.
Standardy kochana, standardy!
Ja wiem, że różnicę robią ludzie którzy tam pracują, ale po to są standardy, żeby niezależnie od człowieka mogły być respektowane wszędzie. Zresztą - zasłanianie się ludźmi, których samemu się dobierało (wg standardów oczywiście) jest słabe i totalnie pogrąża każdą firmę. A im większa, tym gorzej.
Okej. Ostatnio, czyli od jakiegoś roku,
spięcia na linii ja-Biedronka zdarzają się coraz częściej. Przelało się, więc ja przelewam moją irytację tutaj. I ciekawi mnie, czy macie tak samo.
1. Okrągłe ZERO nowości. I to nie to, że mi się w dupie poprzewracało, ale taki jest fakt i do tego zostałem przez B. przyzwyczajony. Co tydzień - coś nowego. Cokolwiek - jogurt, piwo, kawa, jakiś egzotyczny owoc, ale coś tam zawsze było. Patrzę na takiego Lidla i widzę, że można. A tu rzygać się chce, bo ciągle to samo.
2. To samo i ceny rosną. A promocji brak. Nie wiem czy wy też to widzicie, ale w Biedronkach nie ma promocji. Tam ceny zawsze mają być niskie, więc po co promocja. Ale nie są i rosną bardzo niepostrzeżenie. Bo zauważcie, że zmieniają się bardzo rzadko, co bardzo nas przyzwyczaja i łatwo nas potem wydymać. Takie masło - chyba przez cały rok cena nie drgnęła nawet o grosz, co by nagle z dnia na dzień podskoczyć o 50. Jeśli przez rok kupiłem 100 kostek po jakiejś stałej cenie, to za 101, 102 i nawet 110 kostkę zapłacę w ciemno. Dopóki mnie coś nie tknie, że te rachunki coś za duże wychodzą. I tak manipulują przy prawie każdym produkcie. Poza piwem, które zawsze mają tanie i czasem nawet coś obniżą. Taka ciekawostka.
3. No ok, ale żebym te ceny chociaż widział. To nie - do wyboru 10 różnych past do zębów, a pod spodem 5 cen, z czego 2 od past, których nigdzie nie widzę. Idę to czytnika - 'nie znaleziono towaru'. Tylko sprawdzałem - od roku albo dłużej nie znajduje żadnego towaru, który podkładam, zatem zero zdziwienia. Idę do kasy i proszę o sprawdzenie. Cena oczywiście wyższa niż myślałem. Zwracam uwagę, żeby to poprawili na regale, bo wprowadzają klienta w błąd.
Cisza. Nie sądzi pani?
Cisza. W takim razie ja chcę tą cenę, która tam jest.
Ależ skąd, tej pasty przecież nie ma! Ale cena jest, ja myślałem że dotyczy tej pasty i z tą myślą chciałem ją kupić.
Cisza. To jest OK wg pani?
Kasować? Tak, kasować. Bez do widzenia.
4. Teraz już się przyzwyczaiłem (wiadomo), ale po kosz na zakupy muszę dymać przez całą szerokość sklepu, do ostatniej kasy. Bo oni nie są od ustawiania koszyków przy drzwiach - ani sprzedawcy, ani ochrona. Przecież to mi jest potrzebny, nie im.
5. Pomijam porozpierdzielane palety tak, że przejść nie można i przeterminowane produkty (ale jestem miły, zwracam obsłudze i nie chcę nic za to). Albo nie pomijam - takie wtopy też nie powinny mieć miejsca. Nawet tu.
I co ja mogę teraz?
Ano, mogę się obrazić. I pojechać do Lidla kawałek dalej albo liczyć na godne promocje w Tesco. Ale co robię? Wracam do Biedrony jakby się nic nie stało, bo szkoda mi czasu i paliwa na dojazd.Tym właśnie B. wychowała albo wręcz wyhodowała sobie klientów - jest wszędzie i zawsze po drodze. Więc idę do B. bo co mam zrobić. Uzależniliśmy się wszyscy, bo oprócz niskich cen zapewniła nam też ten komfort, że każdy ma blisko. A przynajmniej bliżej niż gdzie indziej. Zakupy on-line nie robią takiego szału, bo raz że nigdy nie możesz być do końca pewny co znajdziesz w kartonie, dwa - taniej wcale nie jest, trzy - mniejszych zakupów nie zrobisz, bo dowóz kosztuje.
A standardy? Tak jak alkoholikowi po latach picia zależy już tylko na procentach, tak nam zależy na cenie.
Wejść, kupić, wyjść. I możemy sobie wmawiać, że to przez kryzys, że nędza i trza oszczędzać. Pijak też się tłumaczy - ma problemy to pije, ale jak się pozbiera to przestanie. Tiaaa... Będziemy kupować w Biedronie to końca świata i nawet nie zauważymy, że w końcu i tam zaczniemy przepłacać.
Tak nas zahipnotyzowała jędza jedna.
A jak wyglądają Wasze doświadczenia z tym owadem? Bo nie wierzę, że jesteście super zadowoleni.