11 wrz 2013

DLACZEGO LUBISZ TYCH, KTÓRYCH LUBISZ ?

0

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak naprawdę lubicie tych, których lubicie? Za co w ogóle lubimy ludzi? Za co warto ich lubić? Albo nie lubić? Co decyduje o tym, że akurat ten człowiek idzie z tobą na piwo, a tamten pije do lustra?

Głupie, co nie? Nikt normalny nie rozkminia przecież za co kogo kiedyś tam polubił i lubi do dziś - stało się i tyle, fajnie jest. Ale ja nie jestem normalny i chyba mi się dziś trochę nudziło... Nie, bloger tak ma po prostu.

No to co? Poznajesz, wyciągasz rękę, łapiesz spojrzenie i...

... oceniasz.

Bo wiadomo, że liczy się wygląd. Każdy z nas ma inny gust, ale wszystkim podobają się ładne dziewczyny i ładni chłopcy. A że ludzie mają różne fetysze, to potencjalnie każdy jest piękny. Czasem zresztą wystarczy włożyć na siebie zajebisty ciuch odwracający uwagę od reszty i gotowe. Bo za styl też można polubić. A to, co pod spodem to już zupełnie inna para sandałów i na początek wystarczy.

... wąchasz.

Zapach, czy to sztuczny z perfumerii czy feromon, potrafi zdziałać cuda. Ja do tej pory oglądam się za dziewczynami, które pachną jak moja pierwsza eks z podstawówki. I wiem, że mógłbym ją... polubić oczywiście :)

... testujesz.

Ale spokojnie, narazie bez dotykania. Na starcie trzeba zbadać swoje pasje, poglądy na świat, osobowość i temperament, bo podobne podobno się przyciągają. To oczywiście anomalia i działa tylko do pierwszego seksu, a potem wszystko wraca do normy i plus z plusem znów zaczynają się odpychać. Zostają wspólne zainteresowania, zmieniają się oczekiwania. No, ale chcemy się polubić a nie rodzić dzieci więc tu przebiega granica.

... starasz się. 

Nie ma ludzi idealnych - matka Teresa defraudowała datki dla biednych, a Cristiano Ronaldo ma już pierwsze zmarszczki na buzi. Ludzi trzeba lubić mimo ich względnie głupich zachowań i niedoróbek, bo każdy je przecież ma. Jeden niedosłyszy, drugi niedowidzi, trzeci nie wypije z tobą wódki, a czwarty nie wypije wódki z Żydem. Sam mam znajomych co to niekoniecznie rozumieją, że gejostwo nie jest chorobą, ale nie to jest w naszych relacjach najważniejsze. Krótko mówiąc - olej fakt, że coś ci nie pasuje i szukaj pozytywów.

... słuchasz. 

Bo generalnie dobrze jest lubić ludzi, którzy wiedzą więcej od ciebie. Pamiętaj, że lepiej być najgorszym wśród mistrzów, niż najlepszym wśród amatorów. Polubisz ich - oni polubią ciebie i może być ciekawie. Nigdy nie równaj w dół, no chyba, że nie masz ambicji. W co nie wierzę, więc tylko taką drogą dojdziesz do ideału. Ok, nie dojdziesz, ale będziesz blisko.

***
Bo tak naprawdę, tylko dzięki innym możemy cokolwiek w życiu osiągnąć. I będzie prościej, jeśli będziemy się najzwyczajniej w świecie lubić.

Znam takich, którzy oficjalnie "nie lubią ludzi". Mają swój świat, swoje zabawki, swoją piaskownicę i nie bawią się z innymi. Nie pomyślą, że ktoś do tego piasku może przynieść nową koparkę, która uatrakcyjni zabawę.

Sami widzicie, że to bez sensu. Nie mam racji?



Czytaj dalej »

9 wrz 2013

CZEGO WSTYDZĄ SIĘ FACECI ?

0

Dawno nie poruszałem na blogu damsko-męskich tematów. Ale pojawiła się okazja, bo pojawił się Krzysiek. Krzychu to taki stary, dobry kumpel ze studiów. Pięć lat zeszło, jak się widzieliśmy ostatni raz. Na szczęście to ten typ kumpla, z którym można pół wieku nie gadać, a i tak zawsze jest o czym. Wiecie, te same charaktery, te same znaki zodiaku, ten sam rozmiar stanika. Nawijaliśmy o czym się dało, trochę o życiu, sporo o dziewczynach, ale najciekawiej nam się peplało o... facetach.

Ani z nas geje, ani transwestyci, ale takiego poziomu plotkowania o facetach nie powstydziłyby się nawet studentki kierunków humanistycznych. Nasze rozkminy unosiły się po całym Starbucksie przez bite 3 godziny i w sumie nie wiem czy nie unoszą się nadal, tyle że na fejsowych wallach, bo przecież cała ta hipsterska banda nie mogła nas nie słyszeć... Niech tam, obaj mamy to gdzieś, obaj mamy 5 lat nowych doświadczeń, więc gadamy o tym

czego wstydzi się współczesny facet?

I tak na dobry początek - tego, jak oddaje mocz. Sami byliśmy zaskoczeni zgodnością w tej kwestii, ale serio - myślicie że facet mając do dyspozycji muszlę, staje przed nią i sika? Facet siada, bo nie chce mu się stać. Nawet w centrach handlowych - kładzie papier (albo i nie) na deskę i siada. Co jest zresztą bardzo rozsądnym pomysłem, bo pozycja siedząca ułatwia przepływ moczu przez te wszystkie kanaliki. Kilku moich męskich znajomych i pan ginekolog (nie mój) potwierdziło tą wersję.

Tego, że lubi piwo z sokiem. Woli bez, ale to nie znaczy że malinowe mu nie smakuje. Tylko, że nie wypada w męskim towarzystwie zabarwiać sobie piwa czymś, co nie jest drugim piwem. Albo wiśniówką. Tak jakby piwo z sokiem miało mniejszego kopa niż bez. No ale jest słodkie, a prawdziwy facet pije gorzkie przecież. Przy kolegach rzecz jasna, bo w męsko-damskim miksie piwko z soczkiem już takim wstydem nie jest.

Tego, jak traktuje kobietę. A raczej jak ona jego traktuje, bo częściej to kobieta rządzi w związku choć facetowi wydaje się, że jest inaczej. Dlatego on usilnie i często żałośnie próbuje pokazać kolegom, że to on w domu rozdaje karty, a ona niech się cieszy że tak rzadko dostaje w twarz. Przykład? Dzwoni laska w środku imprezy. Po co? No przecież nie po to, żeby spytać czy mu alkoholu nie brakuje. Facet nie odbiera, bo to samo co usłyszy teraz, usłyszy też jutro, więc po co dwa razy dostawać zjebkę. "Nie było zasięgu" zawsze działa, a koledzy nie zadają zbędnych pytań.

Tego, że został porzucony. No bo jak tu się przyznać do porażki. Przecież kobiety rzucają tylko słabych, takich miętkim dydkiem robionych, takich którzy nie sprostali. Rzucają, bo zmieniają model na lepszy, więc logika podpowiada, że ten poprzedni był gorszy. Facet nie może tak się podłożyć kolegom i choć bardzo mu z tym źle i smutno, musi pokazać że to on ją wyrzucił z domu. W zasadzie wszelkie spekulacje ucina argument, że się puszczała. Ale nie każdy lubi jazdę po bandzie, więc ewentualnie może się przyznać... jednocześnie tłumacząc, że "ona chciała mnie zmienić, ja nie chciałem się zmienić, więc sobie poszła a ja jej nie zatrzymywałem". Jest to jakiś kompromis, tyle że to nadal nie jest prawda.

Tego, że ma dziewczynę. 10 lat temu chłopak miał dziewczynę i "chodził" z nią. Za rączkę. Dzisiaj młody, taki jeszcze nastoletni gówniarz nie ma dziewczyn. On ma koleżanki z którymi nie chodzi za rękę. Starsi mają przyjaciółki, ewentualnie znajome. A każda jedna służy przecież do tego samego. No ale to nie są dziewczyny.

Tego, że używa damskich kosmetyków. Nie przeszkadza mu żel o zapachu czekolady z karmelem, do golenia zarostu bierze różowego Wilkinsona, bo ostrzejszy, używa korektora do zakamuflowania pryszczy i kremu pod oczy w dzień i na noc. W dbaniu o siebie nie ma nic złego, tyle że męskie kosmetyki można przecież legalnie kupić w sklepie. Ale facet się wstydzi... Woli w zaciszu łazienki balsamować się damskimi i odkupić, kiedy się skończy. Że niby na prezent, że niby bez okazji...

Tego, ile zarabia. Okej, to nie jest tego typu wstyd, co poprzednie, bo to nie tyle obawa przed szyderą kolegów, co bardziej lęk przed utratą pozycji i może nawet szacunku w grupie. Dlatego właśnie dżentelmeni o kasie nie gadają. Nie gadają, bo nie ma na świecie faceta, dla którego kasa nie ma znaczenia. Tak, jak dla kobiet liczą się szmaty i która, co na siebie włoży, tak dla facetów priorytetem są pieniądze i to, co można na nie przeliczyć.

Tego, że kocha teściową. A przecież z definicji "teściowa" to osobnik, którego należy tolerować tylko dlatego, że ugryzł się w język i na ślubie nie wygłosił orędzia dlaczego ta para nie może się pobrać i dlaczego całą winę ponosi ON. Ergo, żeby przedwcześnie nie dostać Alzheimera czy innego Parkinsona, facet trenuje umysł wymyślając na poczekaniu dowcipy o teściowej. I co najlepsze - nie znam ani jednego nieśmiesznego :)


A wracając, większość facetów kocha swoje teściowe. Po prostu, ale często facet kieruje się też czystą pragmatyką - na wypadek różnych męsko-damsko-małżeńskich konfliktów lepiej mieć teściówkę po swojej stronie. Jak tego dokonać? "Pyszny obiad mamusiu" często załatwia sprawę ;)

Coś pominąłem panowie? A panie może macie jakieś swoje obserwacje? Czekam z niecierpliwością!

No i thx Krzychu za to inspirujące spotkanie, bo następne pewnie znów za parę lat.


Czytaj dalej »

30 sty 2013

A TOBIE PO CO TEN STRES?

0

Ja jakoś nigdy nie miałem problemu ze stresem. To znaczy takim, który wiązałby się z tezą, że jeśli coś ma się nie udać, to na pewno tak będzie. To nie ja, nie mój styl.

Nie to, że nie mam stresów w życiu, bo mam je jak każdy. Ale wiem, że dopóki nic nie jest do końca przesądzone, przyklepane, podpisane i powiedziane - sobie skreślcie - wszystko mogę zmienić. Wy też możecie. Tylko musi wam się chcieć. Ale żeby chcieć, to musicie trzeźwo myśleć. Czyli nie panikować jak tylko coś nie idzie zgodnie z planem.

No nie wiem, jak wam pomagają trzy głębokie wdechy albo przysiady to zróbcie je. Dymek nie jest dobrym rozwiązaniem no ale jak już musicie to sobie zapalcie. To nie temat o rzucaniu palenia, więc spoko. Ważne, żebyście przestali widzieć koniec świata.

Jest coś takiego jak lista Holmesa i Rahe'a, która pokazuje czym się najbardziej stresujemy. Chłopaki rozpisali ją na 43 pozycje i liderem w tym rankingu - tu nie ma niespodzianki - jest śmierć współmałżonka. Hm... tu też pominęli związki partnerskie więc ci dwaj to na stówę koledzy Gowina. No ale dobra, ogólnie śmierć i choroby bliskich osób to nie są momenty, w których łatwo stłumić emocje. Ale już cała reszta stresów jest całkowicie do opanowania. Ja wybrałem z tej listy te najbardziej powszechne.

Chcę rozwodu!

Ja wiem, że to może być szok. Tym bardziej, jeśli to nie ty proponujesz rozstanie. Ale słuchaj - to nigdy nie dzieje się nagle. Zawsze są jakieś sygnały, które do ciebie dochodzą, tylko że ty nie potrafisz ich odczytać. Bo niby wiesz, że rozwód może przytrafić się każdemu, ale... na pewno nie tobie! Zmień to myślenie. Nie patrz na swoją drugą połowę jak na potencjalnego uciekiniera, ale weź pod uwagę że ludzie stali się wygodni i szukają najłatwiejszych rozwiązań. Zamiast naprawiać, odchodzą. I niekoniecznie to ty musiałeś coś zepsuć, ona kogoś poznać albo na odwrót. Wypaliło się. Wystarczy ci taka prosta świadomość i stresu masz przynajmniej o połowę mniej.

Pan może pocałować pannę młodą...

To tak dla kontrastu i chyba też dlatego, żebyście wy mi wyjaśnili na czym tu polega stres. Że coś nie wyjdzie? Że ludzie będą gadać? Że sukienka nie taka? Że stypa będzie? Po co wam taka spina. To są dylematy dla tych, co nie mają ważniejszych problemów. Błagam, to jest tylko jeden dzień w życiu i chęć żeby to właśnie ten był najpiękniejszy jest totalnie bez sensu. A co z kolejnymi dniami, latami waszego życia? Skoro ten ma być najcudowniejszy, to reszta jaka ma być? Powiem tak - najpiękniejsze chwile człowiek spędza wtedy, gdy ich nie planuje od A do Z. Można pomóc szczęściu, ale nie można go sobie zaprojektować. So no stress.

Jesteś zwolniony!

No niefajna sprawa, ale powiedzmy sobie szczerze - większość z was nie lubi swojej roboty i trzyma was tam tylko kasa. Fakt, jest lekki stresik, że źródełko właśnie zaczęło wysychać. Ale czy naprawdę chcielibyście tak pracować do końca życia? Nigdy nie marzyliście o byciu niezależną jednostką i uczynieniu ze swojej pasji sposobu na życie? To jest ten moment, w którym wasz (były) pracodawca daje wam tą szansę. Sami byście nigdy nie odeszli, ale od czego jest szef. Nie traktujcie tego jako porażki, nie panikujcie że co z czynszem, co z kredytem, tylko spróbujcie się wreszcie w życiu zrealizować i być z niego zadowolonym.

Musisz odpowiedzieć sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie. Co lubisz robić? A potem zacznij to robić - Laska z Polski.

Cała reszta rankingu jest mniej lub bardziej dziwna - np. mamy 'pogodzenie się ze skłóconym małżonkiem' przy równoczesnym braku samej kłótni (heh!) Za to wszystkie łączy jedno - że to BZDURY. Stres w pierwszych sekundach jest rzeczą naturalną, bo wywołują go emocje, ale dalej to już czysta psychologia i wasz temperament, którym możecie sterować. 


'Ale ja nie mogę za siebie!'

Nie ma czegoś takiego. Możesz, tylko się uspokój i pomyśl chwilę. Rozpacz jest okej kiedy już naprawdę nie ma szans na żaden zwrot akcji i wasze życie nieodwracalnie zmieni się na gorsze. Żeby sparafrazować - tak, to jest ten moment, w którym wali wam się cały świat i jesteście tego pewni. A nie, że wam się tak tylko wydaje. Jak często macie taką pewność?

Pomyślcie - tak naprawdę nie ma wielu takich sytuacji, a i tak szkoda na nie czasu. Mamy całe życie na to, żeby myśleć pozytywnie i tylko parę chwil, kiedy nasze nerwy są tego warte i nijak nie możemy ich w sobie stłumić. Nie zawracajcie sobie głowy pierdołami, bo dla nich zawsze jest jakaś alternatywa. W każdej sytuacji, tylko musicie chcieć jej poszukać. Pomyślcie, że zawsze może być gorzej - to już jest jakiś sukces. 

Ja wiem, że czasem najprościej jest się załamać i czekać aż ktoś 'życzliwy' łaskawie nam podpowie, co mamy robić. JAK ŻYĆ?! 

No ale ej - komu do cholery powinno najbardziej na naszym życiu zależeć, hę?




Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz.

Czytaj dalej »

28 sty 2013

A WIĘC BĘDZIESZ OJCEM... CHODŹ, POGADAMY

0

Kolego facecie,

będę cię tak nazywał bo oboje jedziemy na tym samym wózku. Tyle, że ja mam już dwójkę, a ty dopiero oddałeś ten celny strzał. Za 9 miesięcy twoje życie się zmieni. Nie, nie troszeczkę. Bardzo.

I dlatego z okazji pierwszych urodzin mojej drugiej córki powiem ci, o co w tym wszystkim chodzi. Żebyś się nie pogubił po drodze.

Wyniosłeś z domu tradycyjny podział, że kobieta to dom i dziecko, a facet to praca i sen? Zapomnij. Bo raz, że to niemodne i archaiczne. A dwa, że dziecko ci to w odpowiednim momencie wypomni i nie będzie chciało z tobą gadać. Jego matka też, ale dla przyzwoitości będzie stwarzać pozory.

Będziesz musiał nauczyć się sprzątać, prać, gotować i zabawiać swoje dziecko. Nieważne, że większość prac domowych będzie cię omijać i może raz na miesiąc wrzucisz coś do pralki. Ale musisz wiedzieć jak to się robi, bo w kryzysowych sytuacjach będziesz musiał sobie poradzić.

Pamiętaj - teściowa, babcia, dziadek, ciotka, koleżanka - to nie są argumenty, które pozwolą ci zrzucić z siebie ciężar bycia ojcem. Fajnie, jak pomogą, ale nikt za ciebie dzieciaka nie wychowa. A jak wychowa, to zdziwisz się potem jak bardzo go nie znasz. Nie warto.

Co do teściowej - lubisz ją? Nie ma znaczenia, musicie nadawać na tych samych falach. Nawet nie podejrzewasz jak bardzo uprości ci to życie, szczególnie na początku. A jak będziesz grzeczny, to zdziwisz się w jak wielu sytuacjach stanie po twojej stronie.

A twoja mamusia, to twoja mamusia. Nie twojego dziecka. Nie wykorzystuj jej, ale też nie przeceniaj jej 'złotych' rad. Ty tu rządzisz, ty popełniasz błędy i ty się na nich uczysz. Inaczej nigdy nie będziesz mógł o sobie powiedzieć 'prawdziwy ojciec'.

Chcąc nie chcąc, twoją ulubioną rozrywką będzie oglądanie seriali w telewizji, które będą przerywane już nie tylko przez reklamy, ale częściej przez płacz twojego dziecka. Przyzwyczaj się. Będziesz chciał wyjść - proszę bardzo. Po mleko i pieluchy.

Nie bij ich. Ani swojego dziecka bo ryczy, ani swojej kobiety bo ryczy razem z nim. Nieraz stracisz do nich cierpliwość, ale nie wykorzystuj faktu, że kieruje tobą testosteron. Opanuj się wtedy - wyjdź na fajkę, wyjdź na spacer. Albo pozmywaj - ochłoniesz i jeszcze zrobisz coś pożytecznego.

Nie irytuj się, kiedy nie będziesz mógł poświęcić się swojej pasji tak bardzo, jak kiedyś. Nie bądź też zdziwiony i nie obwiniaj nikogo - to były twoje plemniki i twoja przyjemność. Nie uciekaj, bo i tak nie spędzisz miło czasu mając świadomość, że twoja rodzina okazała się mniej ważna od twojego hobby.

Koledzy też odejdą, nie próbuj ich na siłę zatrzymać. To tzw. kolej rzeczy i tzw. konsekwencje, a nie wina kogokolwiek. A jeśli już to twoja, bo tak jak ci mówiłem - plemniki były twoje. To jest coś za coś i zaakceptuj to, po prostu. Nie opuszczą cię jedynie przyjaciele, ale to się dopiero okaże czy takich miałeś.

Początki są trudne, ale sam zobaczysz jak szybko zmienisz swoje przyzwyczajenia nawet o tym nie myśląc. No dobra, to nie działa tak prosto. Zależy jak bardzo jesteś zaangażowany. Jeśli kochasz swoją kobietę i dziecko, które jest TWOJE i twojej połówki, to już wygrałeś. Reszta tak naprawdę zrobi się sama.

Ale nie spinaj się. Jeśli jeszcze tego nie czujesz, to masz dużo czasu, żeby na nowo ją pokochać - już nie tylko jako obiekt seksualny, ale jako matkę twojego dziecka. Potem z automatu pokochasz to, co z niej wyjdzie.

Szczerze ci mówię, że to jest lepsze wyjście niż rozpamiętywanie swojego dotychczasowego życia. Ono nie wróci tak szybko. Zresztą gwarantuję ci, że to twoje 'fajne' życie było niewiele warte w porównaniu z tym, jakie będziesz mieć za parę miesięcy i parę lat.

Ona już to wie, ty nie musisz. Jesteś tylko facetem, tak jak i ja. Ona nosi w sobie waszego potomka, czego my nigdy, drogi kolego, nie zrozumiemy i nigdy nie będziemy podświadomie tak zżyci, jak matka ze swoim dzieckiem. Ale możemy się starać.

Poczujesz to w momencie, kiedy twoje dziecko nie zważając na porozrzucane na podłodze przeszkody przybiegnie do ciebie, żeby tylko się uściskać. Zobaczysz jak bardzo dziecko może się stęsknić mimo, że przecież widziało cię rano.

Bo pamiętaj, dzieci tęsknią inaczej niż my, dorośli - nie dlatego, że ciągle nas nie ma i czasem jesteśmy, ale dlatego że ciągle jesteśmy i tylko na chwilę nas nie ma. Wyjedziesz na miesiąc w trasę i dziecko będzie mniej tęsknić niż gdybyś codziennie siedział w pracy 8 h i wracał. Pozwól mu poczuć, że jesteś jego 'tatą', a nie tylko 'ojcem'.

To nie jest proste. NIE JEST. Ale byłeś graczem, prawda? Każdy facet grał albo gra. Nieważne w co, bo wszystkie gry mają ten sam wspólny mianownik -  im większy poziom trudności, tym większa satysfakcja z wygranej. Tak, dla nas facetów to jest argument. Ty na swój wyższy level wejdziesz za 9 miesięcy. Ale pamiętaj, że nie ma do niego żadnej solucji i wpisanie kodu też tu nie pomoże.

Co ci doradzić? Kieruj się intuicją, przecież też jakąś masz. I dobrymi radami, choćbyś nawet do tej pory miał we wszystkim rację. Bo tu zaczyna się nowe życie - dosłownie i w przenośni. To tak, jakbyś znów trafił do pierwszej klasy w podstawówce. Jesteś totalnym nieogarem, nie wiesz i nie rozumiesz co się wokół ciebie dzieje, masz wrażenie że nikt cię nie lubi i jedyne na co masz ochotę to wrócić do domu, do miejsca które znasz. Do życia, które znasz.

Doskonale rozumiem twoje obawy i dlatego tu jestem i z tobą gadam. Dobrze, że nie wstydzisz się tego, że się boisz. Normalna sprawa, a ci co tego nie czują - kłamią. Albo po prostu nie nadają się do tej roli. A ty wyznacz sobie cel - w końcu jesteś facetem, a my zawsze musimy mieć jakiś cel. Załóż sobie, że będziesz najlepszym ojcem. TATĄ. Brzmi, co nie? I jeśli o tym nie zapomnisz, to przejdziesz ten level bez straty życia.

A pamiętasz, że na końcu każdego levelu czeka nagroda, jakiś bonus? Wiem, każdego faceta to przekonuje. No to do dzieła!



Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz.

Czytaj dalej »

30 gru 2012

9 KATEGORII - 9 PRZEPOWIEDNI

0

Mam na blogu 9 kategorii. Każda w mniejszym lub większym stopniu jest mi bliska i staram się pod każdą z nich coś umieścić. Ale nie zawsze się udaje. Tym wpisem chcę to hurtowo nadrobić, bo notka będzie się tyczyć wszystkich naraz. Użyję więc swojej wiedzy, inteligiencji i daru przewidywania pogody po kolorze nieba do oceny, co nas czeka w 2013 idąc tropem tych dziewięciu słów.


No nie będę oryginalny - w 2013 wszyscy dostaniemy po dupie. I po kieszeni też. Drożeć będzie wszystko i wszyscy, i za chwilę zmusi to nas do poszukania alternatywy nawet dla Biedronki i pana Mietka co nam zawsze spłuczkę naprawia. Pensje przecież nikomu nie urosną o więcej niż symboliczny wskaźnik inflacji, a i tak powinniśmy się cieszyć, gdyby nawet zmalały. Zapowiada się też, że jeszcze przez pół roku będziemy walczyć o swój kawałek tortu z UE i zanim znowu nastąpi boom na zatrudnianie tymczasowych pracowników do obsługi projektów, minie kolejne 6 miesięcy. Razem rok. I do tego zlikwidują nam nasze ukochane umowy śmieciowe. Co nam pozostanie? Może nadzieja, że jakiś nowy kraj otworzy swój rynek dla pracowników ze wschodu?
Nie. Znajdźmy lepiej swoje nisze i twórzmy własne projekty. Nic tak dobrze nie uchroni nas przed kryzysem jak to, że sami możemy na niego wpłynąć.


2013 to będzie rok próby powtórzenia sukcesu Gangnam Style. Mówcie, co chcecie, ale każdy kto nie chciałby żeby jego performance zdobył miliard odsłon na YouTube, kłamie wam prosto w twarz. Wątpliwa jest jedynie wartość kulturalna tego typu show, ale mimo wszystko jest to jakaś muzyka, jakiś taniec i przede wszystkim pan PSY wyśmiewa samych Koreańczyków, może nawet samego siebie, więc jest karykatura. Inaczej niż chłopaki z Weekendu, którzy swoje "laj la laj" robią na poważnie i też mają miliony fanów. Dali nam drugą "Szaloną" i dlatego dzięki całej masie ja-też-tak-mogę pseudonaśladowców w 2013 polskie disco-polo znów ożyje.


Wszystko się może zdarzyć, bo lajfstajl to worek bez dna. Przerzucimy się z laptopów na tablety, smartfonami będziemy płacić na zakupach i otwierać nimi samochody, faceci będą się ubierać coraz bardziej kobieco, kobiety na potęgę będą zakładać second-handy, blogosfera jako sposób na życie dalej będzie się rozwijać, całe rodziny będą podróżować stopem po Europie bo taniej, ludzie nadal będą głosić, że 'eco' jest fajne i nadal będą marnować jedzenie, a Facebook wprowadzi opłaty za nasze profile. Możliwości są wielkie i nieograniczone.


Rydzyk wejdzie na multipleks, to pewne. Ale nie takie straszne, bo przecież nikt nie każe nam go oglądać. Prasa papierowa jeszcze się nie skończy, ale kto pierwszy zaadaptuje swoją gazetę na tablet albo smartfon tak, że będzie chciało się ją czytać, ten wyznaczy trend i dalej pójdzie lawiną z górki. TVP dalszym szantażem będzie zwiększać wpływy z abonamentu, bo widzi że to działa. Tylko nadal nikt nie będzie jej oglądał. Zmieni się też podejście  wszystkich mediów tradycyjnych do blogosfery, nie wiadomo tylko w którą stronę - zależy, ile nowych afer uda nam się spłodzić.

#Moje życie

A w moim życiu będzie się działo to, co sobie zaplanuję. Będę pisał, bo tematów mam na lata. W sumie to one nigdy się nie skończą. Wyjadę w końcu na jakiś porządny urlop z rodziną dalej niż na drugi koniec miasta. Zarobię tyle, żeby móc wreszcie prywatnie chodzić do każdego lekarza, a nie tylko do dentysty. I kupić dom nad jeziorem, z dwoma toaletami. Na pewno nie zrobię sobie trzeciego dziecka, bo facet wcale nie musi mieć syna. Ale dobra, z takimi planami to akurat różnie bywa. Najważniejsze, żeby zdrowym być :P


No cóż, powstaną kolejne centra handlowe obok tych, co już stoją. Przecież mamy tyle pieniędzy i przecież ciągle za mało jest ZAR i HaeM'ów. Szkoda, ze padnie sporo mniejszych kafejek, które mają klimat, ale się nie zmieniają i nie trafiają w gusta młodego pokolenia. Już nie żądam tabletu na każdym stoliku, ale permanentny brak WI-FI? Rozwiną się za to hostele, bo w lato 2013 czeka nas ponowny najazd Irlandczyków zakochanych w naszym kraju po Euro. A 'my place' to oczywiście Oasis of the Seas. I Starbucks, bo on na internecie nie żałuje.


W 2013 będą królować second-shopy. Będziemy tam kupować ubrania, buty, garnki, rowery, komputery, wszystko. Fanatycy będą kupować gadżety. Nowe, bo to geeki. A latający Michał Wiśniewski swoim "W NISKICH CENACH!" nie da rady dźwignąć pałętającego się w ogonie stawki Avansu. No i twardo będziemy kupować na Allegro, które po pierwsze od nowego roku wprowadza nowy image i niby ma być fajniej, a po drugie konkurencja niestety raczej mu nie grozi. Osobiście czekam też na upadek wszystkich firm wciskających pościele z merynosów. Ale to chyba nie za mojego żywota...


No chyba będziemy się integrować, co nie? Wszelkie kryzysy zawsze temu sprzyjały, więc razem będziemy protestować przeciwko cięciom, podatkom, podwyżkom biletów, tablicy z długiem publicznym i ministrowi zdrowia. Blogerzy też będą się łączyć w różne wielokąty dzięki Ilonie z Blogostrefy, która stara się nas wszystkich do siebie zbliżać i nie puszczać. A tak poza tym, ci co nie chcą pracować nadal będą żebrać o zasiłki, ci co chcą pić to nawet w Wałbrzychu się napiją, a ci co jeżdżą bez biletu nadal będą tak jeździć albo przesiądą się na rower. Albo skuter - polecam.

#Sport

Polska wygra z Anglią na Wembley trzy do zera po golach strzelonych ręką. Jak rewanż to za wszystko. Kubica znowu wpadnie w jakąś barierkę i wróci do gokartów. Dobra, na bok te nieśmieszne żarty. Łatwo przewidzieć, że raczej wszystko zostanie po staremu, bo nie ma żadnej globalnej imprezy, która mogłaby cokolwiek zmienić. W boksie znowu wygra Kliczko (nieważne który), a brzydki Messi tradycyjnie pokona pięknego Ronaldo. Za to tenis zdominuje Janowicz na spółę z Radwańską, a Krzysiek Hołowczyc w końcu nie zakopie się w piachu i wygra ten Dakar.

No i kto się nie zgodzi? Za rok zrobię podsumowanie. Liczę na 95 procent trafionych strzałów.

Ale jak utrafię jeden, to też będzie dobrze.

PS.
W międzyczasie zmieniłem nazwy kategorii i nie wszystkie działają. Ale na początku 2014 i tak podsumuję czy to, co mi się wtedy wydawało rzeczywiście się wydarzyło :)



Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!

Czytaj dalej »
- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf