1 sty 2013

PETARDY I KREW TO STANDARD. ALE ŚMIERĆ?

0

No i mamy tragedię. Co roku uważam, że to totalny debilizm i tylko czekam, ilu tym razem oślepnie, ogłuchnie i ile będzie urwanych rąk. Jakoś tym razem obyło się większych ekscesów, ale jeden dramat oczywiście się wydarzył. Mała dziewczynka dostała jakimś plastikiem z petardy w głowę, straciła przytomność i już się nie obudziła.

Serio, dobrze że nie posiadam broni albo nawet pozwolenia na broń, bo zaraz bym poleciał i kupił. Zostawiłbym rodzinę i dzieci, ale strzelałbym do tych gówniarzy co rzucają te grzmocące petardy pod swoich kolegów i innych ludzi przy okazji. Nie mam nic do tych wszystkich straganów z petardami, bo to zwykły biznes i do tego legalny. Mam mordercze zapędy tylko wobec ludzi, którzy nie potrafią tego shitu używać. I używają jedynie tych mega głośnych, dudniących w uszach jeszcze przez dobrych parę minut. Tych, które rzuca się na ziemię i patrzy jak się detonują w hałasie przekraczającym wszelkie normy decybeli.  Sam huk i smród. To jest żałosne.

Jestem w stanie tolerować tylko te ładne, błyskające i rozpraszające się na setki małych iskierek, kolorowe ognie. I tylko między 23:50 a 00:10. Żadne dwa dni przed, żadne nawet 5 godzin przed. Po co. 20 minut - tyle wystarczy, żeby nacieszyć się tą i tak wątpliwą imprezą. Lać po ryju mi się chce, kiedy widzę te ich pootwierane na oścież mordy i pijackim bełkotem komentujące widok: 'A zoba to! A to zoba! A to jakie zajebiaszcze ej! Czeka chwile, zerzygać się muszę. Bleeeuuuuaaa. A tera to zoba!'. To jest żałosne.

I co z tego, skoro ci najbardziej sylwestrowi wrócą cali i zdrowi nad ranem do domu, kiedy gdzieś niedaleko rozgrywa się dramat, który nie miał prawa się zdarzyć. Gdzie kilku nawet trzeźwych, dorosłych osobników odpala te dozwolone w moich kategoriach fajerwerki, a i tak umiera niczemu niewinna, stojąca gdzieś tam z boku dziewczynka. Bezbronne dziecko. I to już jest tragiczne.

Słuchajcie, tylko zorganizowana impreza fajerwerkowa ma w ogóle sens. Bo jest efekt, jest show i ktoś tego bałaganu pilnuje, więc jest w miarę bezpiecznie. Self-made party z petardami wsadzanymi do butelek jest do dupy. Raz, że gówniany towar, dwa że gówniany rezultat i trzy że może z tego wyjść naprawdę duże gówno. Tak jak dziś w Warszawie.

Nikomu nie urwało ręki ani nogi, choć paru powinno tak skończyć. Kibicowałem im z całego serca, a skończyło się na śmierci małej 5-latki. Czasem nawet okazuje się, że nie trzeba w sztok pijanego towarzystwa ani durnej młodzieży, żeby doszło do tragedii.

A ci ludzie, pewnie rodzina, nigdy już nie odpalą żadnej petardy. Zostanie im palenie zniczy. Damn it! Czy o taką zamianę nam chodzi?



Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz!

Czytaj dalej »

30 gru 2012

9 KATEGORII - 9 PRZEPOWIEDNI

0

Mam na blogu 9 kategorii. Każda w mniejszym lub większym stopniu jest mi bliska i staram się pod każdą z nich coś umieścić. Ale nie zawsze się udaje. Tym wpisem chcę to hurtowo nadrobić, bo notka będzie się tyczyć wszystkich naraz. Użyję więc swojej wiedzy, inteligiencji i daru przewidywania pogody po kolorze nieba do oceny, co nas czeka w 2013 idąc tropem tych dziewięciu słów.


No nie będę oryginalny - w 2013 wszyscy dostaniemy po dupie. I po kieszeni też. Drożeć będzie wszystko i wszyscy, i za chwilę zmusi to nas do poszukania alternatywy nawet dla Biedronki i pana Mietka co nam zawsze spłuczkę naprawia. Pensje przecież nikomu nie urosną o więcej niż symboliczny wskaźnik inflacji, a i tak powinniśmy się cieszyć, gdyby nawet zmalały. Zapowiada się też, że jeszcze przez pół roku będziemy walczyć o swój kawałek tortu z UE i zanim znowu nastąpi boom na zatrudnianie tymczasowych pracowników do obsługi projektów, minie kolejne 6 miesięcy. Razem rok. I do tego zlikwidują nam nasze ukochane umowy śmieciowe. Co nam pozostanie? Może nadzieja, że jakiś nowy kraj otworzy swój rynek dla pracowników ze wschodu?
Nie. Znajdźmy lepiej swoje nisze i twórzmy własne projekty. Nic tak dobrze nie uchroni nas przed kryzysem jak to, że sami możemy na niego wpłynąć.


2013 to będzie rok próby powtórzenia sukcesu Gangnam Style. Mówcie, co chcecie, ale każdy kto nie chciałby żeby jego performance zdobył miliard odsłon na YouTube, kłamie wam prosto w twarz. Wątpliwa jest jedynie wartość kulturalna tego typu show, ale mimo wszystko jest to jakaś muzyka, jakiś taniec i przede wszystkim pan PSY wyśmiewa samych Koreańczyków, może nawet samego siebie, więc jest karykatura. Inaczej niż chłopaki z Weekendu, którzy swoje "laj la laj" robią na poważnie i też mają miliony fanów. Dali nam drugą "Szaloną" i dlatego dzięki całej masie ja-też-tak-mogę pseudonaśladowców w 2013 polskie disco-polo znów ożyje.


Wszystko się może zdarzyć, bo lajfstajl to worek bez dna. Przerzucimy się z laptopów na tablety, smartfonami będziemy płacić na zakupach i otwierać nimi samochody, faceci będą się ubierać coraz bardziej kobieco, kobiety na potęgę będą zakładać second-handy, blogosfera jako sposób na życie dalej będzie się rozwijać, całe rodziny będą podróżować stopem po Europie bo taniej, ludzie nadal będą głosić, że 'eco' jest fajne i nadal będą marnować jedzenie, a Facebook wprowadzi opłaty za nasze profile. Możliwości są wielkie i nieograniczone.


Rydzyk wejdzie na multipleks, to pewne. Ale nie takie straszne, bo przecież nikt nie każe nam go oglądać. Prasa papierowa jeszcze się nie skończy, ale kto pierwszy zaadaptuje swoją gazetę na tablet albo smartfon tak, że będzie chciało się ją czytać, ten wyznaczy trend i dalej pójdzie lawiną z górki. TVP dalszym szantażem będzie zwiększać wpływy z abonamentu, bo widzi że to działa. Tylko nadal nikt nie będzie jej oglądał. Zmieni się też podejście  wszystkich mediów tradycyjnych do blogosfery, nie wiadomo tylko w którą stronę - zależy, ile nowych afer uda nam się spłodzić.

#Moje życie

A w moim życiu będzie się działo to, co sobie zaplanuję. Będę pisał, bo tematów mam na lata. W sumie to one nigdy się nie skończą. Wyjadę w końcu na jakiś porządny urlop z rodziną dalej niż na drugi koniec miasta. Zarobię tyle, żeby móc wreszcie prywatnie chodzić do każdego lekarza, a nie tylko do dentysty. I kupić dom nad jeziorem, z dwoma toaletami. Na pewno nie zrobię sobie trzeciego dziecka, bo facet wcale nie musi mieć syna. Ale dobra, z takimi planami to akurat różnie bywa. Najważniejsze, żeby zdrowym być :P


No cóż, powstaną kolejne centra handlowe obok tych, co już stoją. Przecież mamy tyle pieniędzy i przecież ciągle za mało jest ZAR i HaeM'ów. Szkoda, ze padnie sporo mniejszych kafejek, które mają klimat, ale się nie zmieniają i nie trafiają w gusta młodego pokolenia. Już nie żądam tabletu na każdym stoliku, ale permanentny brak WI-FI? Rozwiną się za to hostele, bo w lato 2013 czeka nas ponowny najazd Irlandczyków zakochanych w naszym kraju po Euro. A 'my place' to oczywiście Oasis of the Seas. I Starbucks, bo on na internecie nie żałuje.


W 2013 będą królować second-shopy. Będziemy tam kupować ubrania, buty, garnki, rowery, komputery, wszystko. Fanatycy będą kupować gadżety. Nowe, bo to geeki. A latający Michał Wiśniewski swoim "W NISKICH CENACH!" nie da rady dźwignąć pałętającego się w ogonie stawki Avansu. No i twardo będziemy kupować na Allegro, które po pierwsze od nowego roku wprowadza nowy image i niby ma być fajniej, a po drugie konkurencja niestety raczej mu nie grozi. Osobiście czekam też na upadek wszystkich firm wciskających pościele z merynosów. Ale to chyba nie za mojego żywota...


No chyba będziemy się integrować, co nie? Wszelkie kryzysy zawsze temu sprzyjały, więc razem będziemy protestować przeciwko cięciom, podatkom, podwyżkom biletów, tablicy z długiem publicznym i ministrowi zdrowia. Blogerzy też będą się łączyć w różne wielokąty dzięki Ilonie z Blogostrefy, która stara się nas wszystkich do siebie zbliżać i nie puszczać. A tak poza tym, ci co nie chcą pracować nadal będą żebrać o zasiłki, ci co chcą pić to nawet w Wałbrzychu się napiją, a ci co jeżdżą bez biletu nadal będą tak jeździć albo przesiądą się na rower. Albo skuter - polecam.

#Sport

Polska wygra z Anglią na Wembley trzy do zera po golach strzelonych ręką. Jak rewanż to za wszystko. Kubica znowu wpadnie w jakąś barierkę i wróci do gokartów. Dobra, na bok te nieśmieszne żarty. Łatwo przewidzieć, że raczej wszystko zostanie po staremu, bo nie ma żadnej globalnej imprezy, która mogłaby cokolwiek zmienić. W boksie znowu wygra Kliczko (nieważne który), a brzydki Messi tradycyjnie pokona pięknego Ronaldo. Za to tenis zdominuje Janowicz na spółę z Radwańską, a Krzysiek Hołowczyc w końcu nie zakopie się w piachu i wygra ten Dakar.

No i kto się nie zgodzi? Za rok zrobię podsumowanie. Liczę na 95 procent trafionych strzałów.

Ale jak utrafię jeden, to też będzie dobrze.

PS.
W międzyczasie zmieniłem nazwy kategorii i nie wszystkie działają. Ale na początku 2014 i tak podsumuję czy to, co mi się wtedy wydawało rzeczywiście się wydarzyło :)



Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!

Czytaj dalej »

28 gru 2012

CO MOŻNA WYMYŚLIĆ W SYLWESTRA NA DZIEŃ PRZED?

0
Minęły święta, teraz czas na koniec roku. Dla mnie Sylwester to dzień wyjątkowy nie dlatego, że mam 10 zaproszeń na 15 różnych imprez. Po prostu coś się kończy i coś zaczyna, więc mam plan trochę się nad tym zastanowić. Ale nie sam i nie przy herbacie.
Masa ludzi robi sobie różne postanowienia i plany właśnie w cyklu rocznym, więc ten dzień to z jednej strony rozliczenie tego, co się wydarzyło i z drugiej opracowanie jakiejś strategii działania na najbliższy rok. Nie sztuką jest odpalić durną petardę i pić do rana i do upadłego za to co było i za to co będzie. Ważne, żeby poważnie potraktować pozornie nieważną okazję, jaką jest koniec roku do sprecyzowania swoich planów.

Jeśli nie macie w tej chwili żadnych lepszych opcji, to możecie Sylwestra spędzić inspirująco i mieć przy okazji fajną imprezę. Jest tylko jeden warunek i wspólny mianownik, dla tego o czym zaraz będzie: to ZNAJOMI. Bo chcemy tego czy nie, to tak naprawdę oni inspirują nas do działania. Do zmiany planów, poglądów, marzeń. Mieszkają w różnych miejscach świata, podróżują, żyją w różnych kulturach, doświadczają masy dziwnych zjawisk, odnoszą sukcesy i porażki, o których nic nie wiemy. Póki się nie spotkamy i szczerze nie pogadamy. Inaczej niż z rodziną, z którą żyjemy bliżej i niewiele jest nas w stanie zaskoczyć.

No dobra, wywód był potrzebny, żebyście zrozumieli o co mi chodzi. W Sylwestra możecie zaprojektować sobie jakąś waszą bliższą lub dalszą przyszłość, a mają wam w tym pomóc wasi znajomi. Najlepiej ci dawno nie widziani, bo to oni mogą wnieść największą wartość do waszych noworocznych planów. Oczywiście w trakcie dobrej, ludzkiej zabawy. I alkoholu, bo czemu nie? W końcu wyciąga z nas to, co w naszych głowach siedzi najgłębiej. No to szybko, bo mało czasu zostało.

# 1

Kto nie ma profilu na FB może sobie od razu odpuścić ten punkt. Reszta niech czyta. Wykorzystajcie potęgę tego serwisu i wyślijcie zaproszenie do wszystkich waszych "znajomych". Wszystkich. Na wspólne gotowanie na przykład, to zresztą nawet jest ostatnio bardzo w modzie. 90 na 100 osób stuprocentowo nie znajdzie dla was czasu, bo to przecież Sylwester. Ale reszta będzie was całować po stopach za to, że organizujecie im czas. Nieważne, że to znajomi znajomych i nigdy nikogo nie widzieliście na oczy. Tym lepiej dla was. A jak zdeklaruje się za dużo ludzi, to niepasującej części zwyczajnie podziękujecie. Takie spotkanie może otworzyć przed wami naprawdę ciekawe życie w nowym roku.

# 2

Zaplanujcie sobie coś prostego. Niech to będzie jakaś gra planszowa, karciana, oglądanie filmów, cokolwiek. Byleby to za bardzo nie obciążało waszych zwojów mózgowych. Do tego znajomi, ale ci najbliżsi. I koniecznie dobry alkohol, taki którego człowiek nie pije na co dzień, bo za drogo. Ja wybrałbym Jacka D. z colą i lodem rzecz jasna. No wybaczcie, nie jestem koneserem czystej whisky i nie rozumiem tego fetyszu. Ale z takiej mieszanki dobrych ludzi i dobrego alkoholu może się zrodzić naprawdę niezła mieszanka myśli i poglądów na życie. Bo nie o grę tu przecież chodzi.

# 3

Niegłupim pomysłem, którym ja zawsze chciałem urozmaicić sobie Nowy Rok, jest zorganizowanie ogniska w plenerze. Jest masa miejsc, w których można to zrobić. Szczególnie, że ryzyko pożaru zimą jest raczej zerowe. Schemat doboru ludzi do zabawy może być taki sam jak w punkcie 1. Ktoś bierze gitarę, ktoś harmonijkę, przy ogniu jest ciepło, do tego fajne picie, a płomienie sprzyjają opowiadaniu różnych historii i ogólnemu uzewnętrznianiu się. Ja zawsze lubiłem się integrować w klimacie płomieni. Choćby przy zwykłej kozie.

# 4

Przedział w pociągu też może was fajnie ukształtować na nowy rok. W każdym miejscu na świecie coś się w Sylwestra dzieje, więc wystarczy, że wybierzecie sobie miasto, godzinę odjazdu i tyle was widziano na peronie. Dojeżdżacie w sam raz na sylwestrową zabawę w rytmach ABBY i Roxette, ale nie po to cała ta wasza podróż. Przez tych kilka godzin w przedziale może się wydarzyć naprawdę dużo i tych kilka godzin może zmienić wasze plany diametralnie. Pewnie, że na lepsze - przecież inaczej zostaniecie przy swoim. Ale macie wokół siebie ludzi, którzy pomogą wam zrozumieć czy wasz plan jest dobry, czy może warto coś jednak zmienić.

# 5

No i zawsze możecie spróbować załapać się na jakąś sylwestrową fuchę. Zarobek zarobkiem, ale ważne, że wyjdziecie do ludzi. Nigdy nie wiadomo, kogo poznacie, kto co do was powie i komu się spodobacie i czy to przypadkiem nie będzie armator Oasis of the Seas i nie zaproponuje wam obsługi cateringu podczas rejsu na Karaiby. Rzuci tekstem, który w jednej sekundzie zmieni wasze spojrzenie na świat i wasze plany.

Na co dzień przecież nikt nie ma czasu zaglądać w przyszłość dalej niż na tydzień do przodu. Sylwester i Nowy Rok to dobry moment, żebyście odpowiedzieli sobie na jedno, zajebiście ważne pytanie - co chcecie w życiu robić. I zacznijcie to robić. Przynajmniej do przyszłego Sylwestra, cobyście za rok mogli sami przed sobą przyznać czy było warto.



Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz!

Czytaj dalej »
- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf