Prawie miesiąc zastanawiałem się czy ten blog jest odpowiednim miejscem dla tego artysty, który z szeroko pojętym lajfstajlem ma tyle wspólnego, co ja z poezją śpiewaną. Bo to człowiek kultury - z jednej strony tej wysokiej, osobistej a z drugiej bardzo niszowej estradowej i którego prawdopodobnie większość z was nie zna. I w momencie, kiedy sobie to uświadomiłem - eureka! Musicie go poznać.
Na jego koncertach w Poznaniu jesteśmy zawsze. Kiedy gra na drugim końcu Polski, kombinujemy z kim zostawić dzieciaki, żeby tam być. Z reguły się nie udaje, ale raz dotarliśmy za nim aż (dla nas aż) do Wrocławia. Bo jest wart każdych pieniędzy - tych wydanych na bilety i tych, które pójdą na paliwo, knajpę na mieście i hot-doga na stacji.
Ale za poezję śpiewaną? Tak, za poezję śpiewaną. Ludzie kiedyś masowo wielbili artystów pokroju Kaczmarskiego, Gintrowskiego czy Grechuty. Wtedy to był mainstream i jeśli nie pamiętacie, to internety wam pokażą jaką publikę zbierali ci goście. Ludzie szczerze potrzebowali takiej muzyki, bo nie istniały media, które taką potrzebę mogłyby wtedy wykreować. Dziś na koncert takiego poety-śpiewaka przychodzi cząstka tego co kiedyś, bo lansuje się 'sztukę' przynoszącą określoną liczbę wyświetleń na YouTube i zer na koncie. Inne są czasy, inni żyją w nich ludzie, ale dzięki temu tacy niszowi artyści stają się artystami elitarnymi, tworzącymi dla elitarnej publiczności. Która wielbić będzie zawsze, wszędzie i niezależnie od liczby 'hitów' lansowanych w radio i częstotliwości wydawanych płyt.
A propos - ten genialny bard 28 maja, czyli jutro, wydaje nową płytę. Po iks latach od puszczenia w obieg poprzedniej. Znam dopiero trzy, może cztery utwory, które się na niej pojawią (bo zaśpiewał je na kwietniowym koncercie), ale już wiem, że ten zestaw będzie smakował wybitnie. Nie jak fast food w pierwszej lepszej amerykańskiej jadłodajni, ale jak francuski boeuf bourgignon, który mistrz kuchni przygotowuje wiele godzin, i którego smaku nie zapomina się do końca życia. A co to ma wspólnego z Francją? To, że jego najnowsze dzieło będzie nosić nazwę "Ma cherie". I już.
Ok, to poznajcie w końcu artystę, którego każdy otwarty umysł powinien wpuścić do środka, wysłuchać i poprosić, żeby został. Mirosław Czyżykiewicz.
Na jego koncertach w Poznaniu jesteśmy zawsze. Kiedy gra na drugim końcu Polski, kombinujemy z kim zostawić dzieciaki, żeby tam być. Z reguły się nie udaje, ale raz dotarliśmy za nim aż (dla nas aż) do Wrocławia. Bo jest wart każdych pieniędzy - tych wydanych na bilety i tych, które pójdą na paliwo, knajpę na mieście i hot-doga na stacji.
Ale za poezję śpiewaną? Tak, za poezję śpiewaną. Ludzie kiedyś masowo wielbili artystów pokroju Kaczmarskiego, Gintrowskiego czy Grechuty. Wtedy to był mainstream i jeśli nie pamiętacie, to internety wam pokażą jaką publikę zbierali ci goście. Ludzie szczerze potrzebowali takiej muzyki, bo nie istniały media, które taką potrzebę mogłyby wtedy wykreować. Dziś na koncert takiego poety-śpiewaka przychodzi cząstka tego co kiedyś, bo lansuje się 'sztukę' przynoszącą określoną liczbę wyświetleń na YouTube i zer na koncie. Inne są czasy, inni żyją w nich ludzie, ale dzięki temu tacy niszowi artyści stają się artystami elitarnymi, tworzącymi dla elitarnej publiczności. Która wielbić będzie zawsze, wszędzie i niezależnie od liczby 'hitów' lansowanych w radio i częstotliwości wydawanych płyt.
A propos - ten genialny bard 28 maja, czyli jutro, wydaje nową płytę. Po iks latach od puszczenia w obieg poprzedniej. Znam dopiero trzy, może cztery utwory, które się na niej pojawią (bo zaśpiewał je na kwietniowym koncercie), ale już wiem, że ten zestaw będzie smakował wybitnie. Nie jak fast food w pierwszej lepszej amerykańskiej jadłodajni, ale jak francuski boeuf bourgignon, który mistrz kuchni przygotowuje wiele godzin, i którego smaku nie zapomina się do końca życia. A co to ma wspólnego z Francją? To, że jego najnowsze dzieło będzie nosić nazwę "Ma cherie". I już.
Ok, to poznajcie w końcu artystę, którego każdy otwarty umysł powinien wpuścić do środka, wysłuchać i poprosić, żeby został. Mirosław Czyżykiewicz.
Kto znał, kogo zachęciłem, komu się nie podobało? Ciekawi mnie czy rusza Was taka muzyka, więc wpisujcie się.