22 mar 2013

JAK ZOSTAĆ KNAJPIANYM BURAKIEM - NA 12 SPOSOBÓW

0

Na Pogaduchach we Wrocławiu nie dali nam tyle jedzenia ile byśmy chcieli (królowało picie) i musieliśmy sobie samemu coś zorganizować. Padło na Sphinxa, bo większość knajp o 23 była już pozamykana. Romantyczną kolację oprócz mojej osoby uświetniła również Dominika, Daniel i Krzysiek. I cóż... Jedzenie jak jedzenie, każdy wie co tam można zjeść, ale nawet w Sphinxie trzeba umieć się jakoś zachować.

Nie żeby nas z lokalu próbowali wyrzucać, ale przy paru sytuacjach trochę tej słomy z butów nam wyszło. Nie chcę nas tłumaczyć, że byliśmy po owocowej Wyborowej, no ale byliśmy. W każdym razie jedyny pozytywny aspekt jaki udało mi się w tej kwestii znaleźć to powstanie tej oto instrukcji. Trzymajcie. Absolutnie do zastosowania w realu, jeśli ktoś ma naturę krypto-celebryty i lubi jak się o nim mówi. Niekoniecznie dobrze.

1. Czy jak zrezygnuję z kaparów na pizzy to będzie taniej? Tak, zadaj to pytanie. Element zaskoczenia może zdziałać cuda. Tym bardziej, że to przecież logiczne - składnik mniej to realna oszczędność na poziomie 50 groszy. Warto negocjować.

2. Czekanie aż kelner do ciebie podejdzie jest dla frajerów. Ty nim przecież nie jesteś więc wpraw w ruch swoje palce i pstryknij. Nie słyszał? To jeszcze raz, do skutku. Zwroty grzecznościowe typu 'przepraszam' albo 'ej, ty' też są dla frajerów, więc ich nie używaj. Szlachta nie zdziera sobie gardła z byle powodu. Jak już, to naskórek ze szlacheckich paluszków.

3. Delikatnie podnieś głos i w bliżej nieokreśloną przestrzeń rzuć hasło, że przecież TY BYŁEŚ PIERWSZY więc dlaczego ON dostał przed tobą? No jak? Od kiedy to nie decyduje kolejność zgłoszeń, a jakiś tam czas przygotowania? Skandal!

4. Odkąd zabronili ci palenia w knajpach to ze stolików poznikały też popielniczki. No skoro nie ma, to gdzie masz zutylizować wyżutą gumę, jak nie pod krzesłem? Chciałeś dobrze, no ale jak nie ma profesjonalnego sprzętu to ty się prosił nie będziesz. Zresztą kto normalny zagląda pod krzesła.

5. Czy to jest świeże? Nie wahaj się zapytać. Od kiedy każdą restauracją w tym kraju trzęsie Magda Gessler każdy ma prawo wymagać. Nawet jeśli ci to nigdy wcześniej nie przeszkadzało, to teraz jest na to moda, więc nie bądź hipster i czepiaj się wszystkiego.

6. Zjedz wszystko co ci dali, wyliż talerz na błysk, poproś kierownika i powiedz mu, że wprawdzie zjadłeś to co było bo byłeś głodny, ale ta polędwica była zimna, kartofle niedogotowane, a surówka z wczoraj. I czy należy ci się za to jakaś rekompensata w myśl naczelnej zasady kapitalizmu 'klient nasz pan'.

7. Mlaskaj, ręcznie wydłubuj sobie kawałki mięsa z dziurawych zębów, wycieraj paluchy w spodnie, rozmawiaj głośno ale niekoniecznie wyraźnie, śmiej się głośno kiedy usłyszysz dowcip i cicho kiedy wyśmiewasz tego geja dwa stoliki dalej, który zapewne gejem nie jest, ale śmieje się jak ciota. Pokaż mu jaki śmiech ma prawdziwy macho i jak żre prawdziwy polski mężczyzna.

8. Podjadajcie sobie jedzenie z talerzy. Co kto lubi. Szczególnie spaghetti.

9. Po konsumpcji przekaż kobiecie rachunek i wyjdź na fajkę. No co, przecież godzinę wytrzymałeś bez palenia, zrobiłeś to dla niej, więc ci się należy. A ona niech się teraz zrewanżuje i doceni twoje starania w temacie równouprawnienia.

10. Są knajpy, gdzie nie ma kelnerów. Ale to nie zwalnia obsługi z obowiązku sprzątania po tobie, więc nie ułatwiaj im tego zadania. Informacja pt. 'samoobsługa' nie oznacza przecież, że masz SAM odnieść brudny talerz w wyznaczone miejsce. Nawet, gdy przypadkiem dostrzeżesz kartkę z taką instrukcją.

11. Poczekaj na resztę. I pamiętaj, że złotówka to też reszta. Ale przy złotówce dobrze jest poudawać, że wcale się na nią nie czeka. Ogranicz do minimum prędkość ubierania się, sprawdź nieistniejące nieodebrane połączenia, poszukaj w torbie/kieszeniach czegokolwiek. To wyniszczająca gra nerwów między tobą a kelnerem - kto pierwszy odpuści. Ty zawsze graj do końca.

12. Idź to knajpy aspirującej do co najmniej 3 gwiazdek Michelin i zamów margheritę. I małą colę, a co.

Kobiety macie fart - was to nie dotyczy. Chyba, że o czymś nie wiem, ale po was można się raczej spodziewać dzikich pisków i parsknięć w dziwnych momentach. No i to podniecenie w waszych oczach, kiedy możecie zwiedzić kolejną toaletę - bezcenne. Ale to nie jest burackie tylko taki wasz urok.

Jeszcze małe sprostowanie: może dwa z tych wszystkich zachowań udało nam się wtedy przetestować. Oczywiście całkiem przypadkowo i nieumyślnie - tak jakoś samo wyszło. Proponuję zwalić całą winę na wielką nieobecną - towarzyszkę Wyborową :)

A jak tam Wasze doświadczenia w tym temacie? Zapomniałem o jakimś grubym buractwie?



Piszcie w komentarzach!

Czytaj dalej »

18 gru 2012

10 ZAWODÓW DO KTÓRYCH STUDIA CI NIEPOTRZEBNE. I DOBRZE PŁACĄ | #2

0

To tak żartem, nie będzie o sprzątaniu ulic za grube pieniądze. Wczoraj spłodziłem trochę wywodów na temat bezsensu studiowania, a dziś obiecane alternatywy. Proste sposoby na lepsze życie bez 5-letniego zapieprzania w te i z powrotem na trasie wykład-ksero-ćwiczenia-ksero. Szczerze? Gdybym mógł się cofnąć, to wybrałbym jedną z poniższych dróg. A tak została mi jedna - ostatnia. I wcale nie najgorsza, ale wy jeszcze możecie wybrać lepiej.

Wielu z was pracuje albo pracowało w jakiejś odzieżowej sieciówce jako zwykły sprzedawca. I wielu porzuciło tę robotę albo sami zostali wyrzuceni. Jeśli tak, to wracajcie i szybko zatrudnijcie się tam drugi raz (nie w tej samej rzecz jasna). W wielu firmach nie macie szans na rozwój, a jako sprzedawca w sieciówce z definicji zasługujecie na awans. Wystarczy trochę zaangażowania, brak rodziny do której trzeba od czasu do czasu wrócić i opanowanie w sobie żądzy kradzieży najnowszych kolekcji. No i cierpliwość do durnych uwag kierownika-idioty. Ale spokojnie - to na was właśnie czeka to stanowisko. Możecie stamtąd wyciągnąć naprawdę konkretne pieniądze. Do tego zniżki, bonusy, rabaty, imprezy integracyjne. No i zawsze jesteście dobrze ubrani.

A dlaczego nie zawodowy kelner? Większość studentów tak dorabia, ale żaden nie mierzy wyżej niż tylko ten marny studencki zarobek. W miarę łatwo się tam dostać, ale wielu brakuje zaangażowania i cierpliwości. A kelner, który od 5 lat pracuje w tym samym miejscu to często już marka sama w sobie i wizytówka firmy. Klienci chcą, żeby to on ich obsługiwał i to on dostaje największe tipy. Ma szacunek wśród innych pracowników, szefów, klientów i staje się niemalże instytucją. Nie do ruszenia. A kieszeń ma pełną, bo po takim czasie wypłatę ma solidną, a drugie tyle wyciąga z napiwków. Znam takich i nie zamieniliby tej roboty na żadną inną. A też zaczynali od zmywaka. Aha, mowa o normalnej restauracji, najlepiej z jakąś tradycją a nie o kanciapie z kebabem.

To samo z kucharzeniem. Nie trzeba kończyć gastronomika, żeby się do pracy na kuchni załapać. Wystarczy, że lubicie gotować i macie jakiś tam talent (choćby ten stwierdzony tylko przez mamę), to ćwiczcie, trenujcie i możecie być jak Andrzej Polan - szef kuchni hotelu Novotel Airport w Warszawie, gwiazda Dzień Dobry TVN, człowiek bez choćby technikum gastronomicznego. Musicie mieć takie ambicje, żeby osiągnąć cokolwiek, co przyniesie wam satysfakcję w tym zawodzie. Mam kolegę, który też żadnej takiej szkoły nie ukończył, ale zwyczajnie poszedł do jednej z restauracji w Poznaniu, poprosił o 15-minutowy występ i dostał robotę od razu. Bo usmażył zajebisty stek, a właścicielowi knajpy smakował bardziej niż ten robiony przez szefa kuchni. That's it. I trochę odwagi.

Mechaników, hydraulików i innych speców wszędzie przyjmą z pocałowaniem ręki. Wprawdzie trzeba skończyć chociaż jakiś kurs, ale zawsze to nie 5 lat kucia teorii na uczelni. A zarobek jest godny, szczególnie jak już przejdziecie na swoje. Wszyscy oni wyglądają jak łachmyci i śmierdzi im spod pach, ale to tylko pozory. Bo ilu z was bez pytania dostało kiedykolwiek paragon za naprawę auta? Albo syfonu? Ano własnie. Każdy byłby bogaty, gdyby nie musiał płacić podatków.

Teraz coś dla tych kreatywnych. Wasze zdolności artystyczne plus polot i wyobraźnia mogą was zaprowadzić do zawodu malarza. Ale nie takiego standardowego "pomaluj mi pan na biało" tylko elitarnego, niekonwencjonalnego malarza-artysty dla bogatych. Tacy ludzie muszą i chcą się wyróżniać na tle swojej klasy społecznej, a wy możecie im bardzo w tym pomóc. Oczywiście za konkretną i dużą kasę, ale o to nie musicie się martwić.

Firmy rządzą wami, ale firmami rządzi Facebook. Nie muszą mieć strony internetowej, ale muszą mieć Fan Page. Skoro tak, to dajcie się poznać jako social media manager lub coś w tym rodzaju. Nawet, jeśli FB to nie jest wasze miejsce na ziemi, to nic nie ryzykujecie dokształcając się trochę w tym temacie. W sieci jest od groma poradników, tutoriali, case'ów, a jak wam to nie wystarczy, to przejdźcie się na szkolenie. Inwestycja niewielka w porównaniu z tym, ile możecie zarobić stając się takim ekspertem. A ekspert wiadomo - nawet jak nie wie, to się wypowie. Firmy na to idą, bo nie będą się wykłócać się z ekspertem. Ale wam to wszystko jedno - najważniejsze, że w was wierzą, a na koncie wam rośnie.

Około 10.000 zł co miesiąc na wasze konto. Na początek. Kto się pisze? To prawdopodobnie najlepiej opłacany zawód niewymagający studiów - kontroler lotów. Podobno ciągle ich brakuje i non stop ogłaszany jest nowy nabór (najnowszy znajdziecie TU). Nic to dziwnego, bo testy są tak trudne, że przechodzi je średnio 30 na 1000 osób. Ale nigdzie nie wyczytałem, że cokolwiek się za to płaci, więc chyba warto spróbować. Może akurat jesteście super extra uzdolnionymi jednostkami i dostaniecie tę robotę. Tym bardziej, że prawdopodobieństwo i tak jest wyższe niż wygranie 10k w lotto. A jako kontroler macie szanse na 10 takich tysięcy miesiąc w miesiąc. Dla mnie jest już za późno, ale wy próbujcie.

Wasza przyszłość zależy od waszych zdolności - taki wniosek mi się teraz nasunął, choć powinien na sam koniec. Zbadajcie je u siebie, bo jeśli waszą pasją jest moda, styl i nie wyobrażacie sobie dnia bez wizyty w centrum handlowym to może celem waszej egzystencji jest bycie personal shopperem. Wiecie jak to działa - kobieta (bo z reguły jest to kobieta) nie umie się dobrze ubrać, nie kuma swojej sylwetki, nie wie co jej leży, ale wie że beznadziejnie wygląda. Wtedy z pomocą przychodzi taki personal shopper i robi rewolucję w jej szafie i mózgu przede wszystkim. U nas to jeszcze ciągle niszowy zawód, bo i społeczeństwa na takie luksusy nie stać. Ale niszowy nie znaczy, że nieopłacalny. Przecież zawsze znajdą się tacy, co zapłacą kupę kasy za swój wygląd.

Teraz będzie o tańcu. Erotycznym. Bo niby dlaczego nie można w ten sposób robić kariery? Idziecie na plażę i rozbieracie się na oczach ludu za darmo. I każdego lata odsłaniacie coraz więcej swoich wdzięków. To jest super, ale jak macie co pokazać, to róbcie to też wieczorami za pieniądze. Przyjemne z pożytecznym. Zawsze to lepiej niż pójście w sponsoring, bo w klubie na prawo i lewo tylko pokazujesz a nie dajesz tyłka. I to w majtkach. Poza tym w porządnych miejscach dziewczyn pilnuje stado goryli i niech ktoś tylko spróbuje dotknąć. 

No rodzice i tak pomyślą, że mają córkę-prostytutkę i nic tego nie zmieni, ale to stare pokolenie, więc olejcie ich zdanie na ten temat. Przecież to wasze życie i wy wiecie lepiej, nie ma co strzępić jęzora na tłumaczenia. A pieniądz z tego jest oczywiście godny. No i faceci też mogą tańczyć, czemu nie.

Jeśli chcecie mieć perspektywę nie tylko dobrych, ale realnych zarobków bez studiowania to bycie blogerem nie jest dla was :) Nie będzie pierwszej, nawet marnej wypłaty po miesiącu pisania. Po roku też pewnie nie. I walki z szefem (samym sobą) o podwyżkę. Kasa może być porządna, ale nie od razu i nie na pewno. W równym stopniu zależy to od osoby blogera, od tego co pisze, jak pisze, ile pisze i zwykłego przypadku. Jeden tworzy całe lata i nic z tego nie ma, a drugi po miesiącu odpali złoty strzał i jest na ustach całego internetu. Nie ma reguły. Jest cierpliwość i wiara w to, że w końcu się uda. I to jest moja droga do szczęścia.

A więc:

Studenci - czy piszecie już podanie o skreślenie z listy studentów? 
Już-nie studenci - a jaką wy obralibyście drogę, gdybyście mogli wybrać jeszcze raz?

Dorzućcie jakąś profesję, jeśli chcecie. Inspirujmy się nawzajem.

Czytaj dalej »

17 gru 2012

10 ZAWODÓW DO KTÓRYCH STUDIA CI NIEPOTRZEBNE. I DOBRZE PŁACĄ | #1

0

Kto z was jest po studiach albo w trakcie, jest zadowolony ze swojej pracy i jeszcze dobrze mu płacą? Nie muszę was widzieć, bo i tak wiem, że jest was niewielu. A komu właśnie likwidują stanowisko, bo kryzys? To już bardziej realne. Właściwie ten wpis jest kierowany do ludzi, którzy są gdzieś na początku studiów, ale ci którzy mają to za sobą też na tym skorzystają, bo przecież nigdy nie jest za późno.

Zatem drodzy, bez-pomysłu-na-życie, młodzi ludzie - coś dla was mam. A bardziej dla tych, co to na kierunkach filozoficzno-politologiczno-ekonomicznych próbują się kształcić. To, że za sam fakt posiadania papierka nikt wam pracy nie da powinniście już wiedzieć. I za to, że będziecie znać dwa języki i w CV będziecie mieć wpisany staż w korporacji też nie. Generalnie niepewność jutra chodzi za wami nawet, kiedy już tą robotę jakimś cudem zdobędziecie. I zdobyliście ją bynajmniej nie dlatego, że przed nazwiskiem możecie sobie legalnie postawić "mgr" a z jakichś kompletnie innych, oderwanych od rzeczywistości powodów (błyskotliwych i ciętych ripost podczas rozmowy kwalifikacyjnej? Zdarza się). Taka nasza polska rzeczywistość.

Pewnie, że rzadko kto idzie na studia tylko po to, żeby studiować i uważa ten czas za stracony. Ale tylko do czasu otrzymania papierka, że jesteście zajebistymi magistrami zajebiście renomowanej uczelni. Wtedy nawet te mniej zajebiste firmy omijają was szerokim łukiem jako do niczego nienadających się absolwentów. Co nie do końca jest prawdą, ale firmy tak myślą. I to one rządzą teraz na rynku, więc nie warto ryzykować i zawczasu studia zwyczajnie w pizdu porzucić.

Możecie to zrobić, bo jest alternatywa. A nawet kilka takich. Tylko, że albo jesteście zaślepieni wizją wielkiej kariery jaką roztacza przed wami uczelnia, albo macie to gdzieś i przez 5 lat w głowie macie tylko imprezy, albo rodzice wam kazali. I lecicie za tłumem, bo tak łatwiej. Tak, w tej chwili pójście na studia, to pójście na łatwiznę. Nie każde, bo jest kilka wartych uwagi, ale większość to przereklamowana machina produkująca petentów do UP.

Nie chcę żeby was przy każdej okazji kopano w dupę, więc odpuszczę wam banały w stylu "zostań przedstawicielem handlowym albo agentem ubezpieczeniowym". Ich nikt nie lubi, a z czasem sami siebie przestają lubić. Nieważne - są inne sposoby, żebyście nie musieli przywozić od mamusi słoików z jedzeniem. Możecie żyć i być na swoim bez studiów. Poza tym firmy może trochę otrzeźwieją, kiedy na rozmowy do nich zaczną się schodzić same oszołomy bez szkoły. Gwarantuję wam, że będą za wami tęsknić. Ale bez łaski, bo wy już będziecie gdzie indziej i będziecie zarabiać naprawdę dobre pieniądze. Pokażę wam gdzie...

...ale poczekajcie do jutra. Dziś to byłoby dużo za dużo, bo to nie jest temat do przyjęcia na raz. Ucieklibyście, a najlepsze zostałoby nieodkryte. A tak będzie trochę tajemniczo, trochę intrygująco i poznacie granice swojej cierpliwości ;) Jutro wszystko będzie jasne.



Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz!

Czytaj dalej »
- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf