Słyszeliście powiedzenie "dla dobra sprawy". Dlatego człowiek czasem robi coś, czego nie chce albo nie powinien robić. Taki wybór lepszego z dwojga złego. No i ja mam właśnie taką sprawę.
Bloger świadomy swojego nieograniczonego zasięgu nie powinien publikować czyichś maili. Raczej. No chyba, że taki mail ma posłużyć do osiągnięcia wyższego celu, jakim jest - na przykład - wpis na blogu :) Zarzucił mi ostatnio pewien zbłąkany (i obłąkany chyba też) czytelnik, wyobraźcie sobie, hipokryzję! Bo zalajkowałem jeden, dwa, dziesięć (nieważne) wpisów blogera, którego śmiałem kiedyś skrytykować. I mam się zdecydować, bo on ma rozdwojenie jaźni i chce, żebym był spójny w tym, co robię. Zresztą - macie tu.
Co za ton, o ja. Prosiłbyś. O zmiany. Niby grzecznie, a jednak głupawo. No i ja się zmieniam tylko dla kobiet, więc wybacz, nie uda nam się. I nie śledź mnie więcej, bo jakoś tak... boję się o swój tyłek. Ale dostaniesz odpowiedź, bo nawet ciekawy temat poruszyłeś.
I zanim Kominek, to Opydo. Jego też pół internetu kocha, drugie pół... lubi trochę mniej. Z jednej strony dostajesz bana zanim zdążysz cokolwiek o nim pomyśleć, z drugiej dostajesz w twarz tekstem, którego nie jesteś w stanie skrytykować, jest tak dobry. Przynajmniej ja tak uważam. Ale czy mam problem, żeby lubić go za teksty i krytykować za banowanie? Jednocześnie? Ehm, a dlaczego miałbym mieć?
Wracając do Kominka - jeśli napisze, że śmierć dziecka to nic takiego, bo codziennie jakieś ginie to sorry, ale ja tego nie kupuję. Ten pogląd jest dla mnie idiotyczny i mam prawo się z tym obnosić. Co nie znaczy, że wszystkie są do bani, a wiele jest zwyczajnie dobrych i trzeba je zauważać. Jestem dorosły, nie mieszkam z mamusią, mam 1/3 życia za sobą, wiem co jest dla mnie ważne, a na co mam zlew i dlatego nie mierzę wszystkich (i wszystkiego) jedną miarą. Bo bywa i zazwyczaj jest różnie.
Kiedyś jeden gej chciał wykorzystać sytuację sam na sam ze mną w toalecie. W centrum handlowym. Napastliwy był, nie chciał mnie wypuścić. Nie chciałem go tak od razu bić, ale cierpliwość też powoli mi się kończyła. Na szczęście dla nas obu w drzwiach stanął facet z dzieckiem (mam nadzieję że ojciec, bo w tych kiblach to nigdy nic nie wiadomo jak się okazuje). Wyszedłem i jeszcze przez jakiś czas oglądałem się czy nie lezie za mną. Niewyżyta ciota.
Ale czy dla jednej takiej ciotki, jednego takiego incydentu mam teraz pałować każdego, co wygląda mi na geja? Mam się ich bać czy atakować od razu? Mam nie chodzić samemu do kibla, bo a nuż w kabinie siedzi rozebrany mężczyzna? Jeden przypadek nie może decydować o całości. Ja gejów lubię, szanuję i podziwiam za to, że chcą żyć swoim życiem.
I tak jest ze wszystkim. To, że nie podoba mi się jedna kreska na obrazie nie znaczy, że nie podoba mi się cały obraz. Jest coś takiego jak zły dzień, niskie ciśnienie, układ gwiazd, TE dni u kobiet... Nie zawsze się chce, nie zawsze wyjdzie, bo jakiś inny czynnik o tym zdecydował, coś na co nie mamy wpływu. Ehm, empatia generalnie i trzeba jej w sobie trochę mieć, żeby zrozumieć. To raz, a dwa - banały w stylu "nikt nie jest idealny" nigdy się nie zdezaktualizują i cały czas trzeba je komuś powtarzać. Bo jeśli ja lubię człowieka i on popełnia błędy, to mam prawo go skrytykować.
To źle, że chcę dla niego jak najlepiej?
Pozdrawiam czytelnika i liczę że skumał.