20 mar 2013

FRUGO & BLOGtej - BARDZO UDANY ZWIĄZEK

0

Co oznaczają dla blogerów takie eventy wiedzą wszyscy, którzy w tym 'biznesie' siedzą. Zresztą każde spotkanie ludzi z ludźmi - czy to kółko gospodyń wiejskich, czy różańcowe - niesie za sobą jakąś wartość dodaną, bo nie sposób z takiej imprezy wyjść i nic nie wynieść. No, i tego...

Tak, ja wiem że fanty, że jedzenie, że picie, bo bloger mimo że na wszystko się rzuca, to zawsze zostawia sobie coś na koniec, żeby potem móc to wynieść. Ale ja nie o tym, bo inspiracja, pozytywna energia i chęć do dalszego działania to jest to, czego człowiek po takiej imprezie oczekuje. I co - rzecz jasna - dostaje.

Nie będę pisał, że każdy kolejny BLOGtej jest lepszy od poprzedniego, bo to wiadomo. Relacji jako takiej też nie będzie, bo ileż można. Wspomnę tylko dla porządku, że tym razem motywem przewodnim naszego spotkania była motywacja - nie tylko dla tworzenia wartościowych treści na blogu, bo spokojnie można było sobie te wszystkie motywacyjne kwestie przełożyć na każdą dziedzinę naszego życia. A temat cierpliwie wbijał nam do głów Michał Pasterski, swoją drogą sympatyczny, dobrze gadająco-wyglądający facet, i kto jak to, ale on potrafi człowieka zmotywować.

Ale ja nie o tym, a o Frugo, które przez cały wieczór dzielnie nam towarzyszyło. To nie będzie wpis pochwalny, ani tym bardziej sponsorowany, choć słowa uznania bezwzględnie się FoodCare należą, bo firma zadbała o blogerów, jak o swoje dzieci. To znaczy dała więcej, niż było nam trzeba - tak na wszelki wypadek. I tyle pierdół, teraz konkrety.

Bo po Pogaduchach we Wrocławiu i teraz BLOGtej, Frugo staje się wręcz strategicznym partnerem naszych blogerowych spotkań. Upraszczając - nie ma Frugo, nie ma blogerów. I powoli, mam nadzieję, zachodzić będzie też odwrotna relacja. Zmierzam do tego, że FoodCare doskonale widzi, co się dzieje i będzie działo. No bo spójrzcie - wczoraj Frugo wystawia towar za plus minus 3 tysiące, a 80 blogerów pije i wciąga żelki do woli. Na drugi dzień połowa z nich pisze na blogach i fejsbukach, że było Frugo, co dochodzi do świadomości spokojnie kilkudzisięciu tysięcy ludzi.

Ok, standardowa reklama na FB wychodzi taniej. Ale to tylko reklama, jedna z miliona. Info od blogera to coś więcej - bloger spróbował, podegustował, poświęcił się wręcz i ocenił, że warto. Brzmi to o wiele bardziej wiarygodnie niż prosta grafika reklamowa, która tylko zachęca do wejścia na stronę. A gdzie tu smak, gdzie właściwości produktu? Przeciętny konsument stwierdzi co najwyżej: 'o, fajna stronka' albo 'o, extra video'. I co - kupi to, bo firma ma zdolnego grafika albo copywritera? Jeśli kupi to tylko dlatego, że chce mu się pić. A i tak ma do wyboru masę innego towaru na półkach. Tańszego towaru.

Świadomy konsument nie ufa reklamie - ufa ludziom, rekomendacjom, pewnym gestom, np. społecznym. A bloger to człowiek - zwyczajny gość i ktoś kto żyje, pracuje i działa tak jak my wszyscy, nie jest oddzielony szklanym ekranem i nie ma doklejanego na różne okazje uśmiechu. Coś się nie podoba - jest do dupy, coś jest fajne - to jest fajne i polecam. Krótka piłka.

Dlaczego innym markom tak trudno to pojąć? Dlaczego planują milionowe budżety na kampanie, które nie działają? Zwykłą reklamą można zwykłego człowieka jedynie o czymś poinformować. Ale zachęcić, wygenerować potrzebę posiadania poprzez standardowy spot w TV udaje się nielicznym (procent? promil?).

Dobra - blogery blogerami, trochę minie zanim firmy zaczną się o nas zabijać. Ale dlaczego firmy nie zabijają się o zwykłych ludzi, żeby ci mogli poznać ich produkty nie tylko gapiąc się na billboard albo reklamę w przerwie serialu? Ja bardzo chciałbym móc użyć swoich palców, żeby podotykać i ust, żeby spróbować przed zakupem. Nieraz zdarzyło mi się kupić coś ponad plan, bo śliczna hostessa rozdawała to fajnie wyglądające 'coś' i po przetestowaniu biegłem po więcej.

Niech taki pan Chajzer zamiast biegać na planie za piłką i dzieciakami w brudnych koszulkach wyjdzie do ludzi i niech Vizir każdemu wypierze po 3 kilo odzieży w ramach jakiejś fajnej akcji promocyjnej. Jak człowiek zobaczy, to uwierzy. No chyba, że się Vizir boi, bo nie będzie za bardzo w co wierzyć. Wszystkie marki się boją.

Ale nie Frugo, które wyszło do ludzi - do blogerów, którzy poinformują o tym świat. Taki tymbark... Phi, co on poza adaptacją piosenki Skaldów i LOLowymi tekstami na kapslach zrobił dla ludu? Posmakować się nie dał, więc dlaczego mam wybrać akurat jego? Sorry, wybieram Frugo. I każdą inną markę, która da mi się 'dotknąć'*.

/* a jak nie podbije mojego gustu i nie sprawi, że będę chciał ją posiąść to ją zignoruję - ale docenię starania.

A Wy czym się kierujecie wybierając daną markę?
Dlaczego Cola a nie Pepsi? Tyskie a nie Żywiec?



Dajcie znać w komentarzach.

Czytaj dalej »

23 sty 2013

WIECZÓR Z 'POZNAŃ I LOVE YOU' I PIJARU KOKSEM

0
Dziś (już prawie wczoraj) miałem pisać o czymś zupełnie innym, ale punktualnie o 17:37 niezawodny facebook poinformował mnie co się dziś w Poznaniu dzieje. Dlatego też notkę czytacie tak późno albo w ogóle dopiero rano. W każdym razie dziś wieczorem w Concordia Design odbyła się szósta edycja Social POZnań, czyli po prostu luźne spotkanie speców i nieogarów od social media, marketingu i komunikacji w sieci.

W ogóle Concordia wyrasta na miejsce-meczet dla wszelkiej maści blogerów, vlogerów, social media managerów i innych im podobnych stworów, bo co rusz takie wydarzenia odbywają się właśnie tam. Dlatego zachęcam was do śledzenia ich kalendarza eventów, bo dzieje się tam sporo, choć niestety niezbyt tanio. Tanie są tylko spotkania z ludźmi od internetów, bo są za darmo. To jest fajne, bo zawsze wynosisz więcej niż się spodziewasz. I nie są to kurtki i portfele, tylko konkretna wiedza z życia wzięta, której w necie nie uświadczysz.

Ech, znów się rozpisuję, no ale tak już mam, że nawet jeśli teoretycznie wystarczą zdjęcia i jakiś 2-zdaniowy opis, to ja i tak mam to w pompie i muszę napisać. Hm... No to zdjęcia będą na końcu i bez opisów, a co :)

W każdym razie głównymi aktorami tego wieczornego spektaklu byli:
  • Marta i Błażej z 'Poznań, I Love You', którzy nawijali przede wszystkim o sukcesie jaki odniósł ich autorski projekt i jak ich działania przekładają się na funkcjonowanie w mediach społecznościowych, czyli głównie na FB - taki sobie stworzyli fajny twór jak 'love branding' i to był temat na początek
  • gwiazda z Warszawy, od paru dni jeden z najbardziej wpływowych blogerów wg Kominka i w sumie przede wszystkim specjalista od marketingu i social media - Pijaru Koksu (albo Jakub Prószyński jak kto woli). Sprezentował nam swoją koncepcję 'personal brandingu', czyli jak swoją osobowością i przekazem zyskać sobie zaufanie, sympatię i zaangażowanie fanów w sieci
To mój pierwszy Social i moje pierwsze wrażenia są takie, że nie mogę mu przyznać samych plusów. Ale najpierw one:
- ciekawy, bardzo na czasie i fajnie poprowadzony temat
- salka zapełniona po brzegi i korytarz
- streaming Sociala w sieci dla tych, których zaskoczyła zima i nie mogli dojechać (ale nie wiem jak wypadł, bo nie było mnie w domu)
- Concordia i kawa jaką tutaj dają :)

I minusy, które koniecznie trzeba zamienić na plusy:

- tylko GO-DZI-NA i do domu (ewentualnie na social meeting na dole w kafejce, ale większość poszła na śnieg i tu zdecydowanie lepiej wypada BlogTEJ)
- temat co prawda fajnie poprowadzony, ale tylko liźnięty i pomacany
- słaba dyskusja 'po', co właśnie jest efektem jedynie liźnięcia i pomacania tematu
- brak możliwości zostawienia swojego śladu, żeby ludzie mogli się pointegrować też on-line

Tak czy inaczej będę na 7. edycji. Bo dobrze jest czasem podnieść dupsko, zamknąć laptopa i ruszyć do ludzi. Nigdy nie wiesz, kogo spotkasz, z kim pogadasz i kogo poznasz. Może takie jedno, krótkie i nawet niedoskonałe spotkanie zaowocuje czymś, co zmieni twoje życie. I ta niepewność jest w tym wszystkim najlepsza.

A teraz foty.

Myślałem, że to już wszyscy. Myliłem się.
Kieruję się w stronę okna, żeby mieć stały dopływ powietrza.
Slajd tytułowy. Dopiero przeglądając te zdjęcia dojrzałem kozła w tle.
Mateusz, czyli głównodowodzący całą akcją. Sympatyczny gość.
Facebookowy loving w wykonaniu Marty i Błażeja.
Taki mi się akurat slajd pstryknął. A przemawia Jakub Pijaru Koksu Prószyński.
No nie tylko, nie tylko...
Odezwijcie się, jeśli braliście udział w podobnych spotkaniach w swoich miastach. I jeśli ktoś z Was odwiedził wczoraj Social POZnań to też piszcie, bo jestem ciekaw Waszych wrażeń.



Dodaj coś od siebie - zostaw komentarz!

Czytaj dalej »

12 gru 2012

PO BLOGtej: TO FAJNE SPOTKANIE BYŁO

0


Tak, byłem wczoraj na spotkaniu poznańskich blogerów. W ogóle fajna ta nazwa - BLOGtej. I powiem wam, że magia tych liter musi działać, bo  wszystkim tam będącym można śmiało przypiąć odznakę z napisem "jestem fajny tej". I byłaby to szczera prawda. W ogóle w środowisku blogerów jest coś takiego, że bloger cieszy się widokiem drugiego blogera. Ładny, brzydki, gruby czy chudy - bloger się cieszy. To robi atmosferę i człowiek czuje, że chce tu być. Ja byłem. I wrócę przy najbliższej okazji.

Nie ma co silić się na jakieś wielkie sprawozdanie. Po prostu kto nie był, niech żałuje. Bo rozmów, wymiany doświadczeń, żartów i tego, kto kogo poznał na takim spotkaniu nie da się ot tak streścić.

Zbliża się godzina 19 i ja też jestem coraz bliżej.
Ale jakiś opis zdarzenia musi być, więc zacznę od tego, że miejscem naszego spotkania był budynek Concordia Design - ten obok hotelu Sheraton. Pierwszy raz miałem okazję się tam pojawić, choć zawsze byłem ciekaw co się tam w środku znajduje. Do wczoraj byłem przekonany, że szary obywatel niczego tam dla siebie nie znajdzie. I tak rzeczywiście jest, ale bloger to człowiek ze wszech miar kolorowy, więc dla nas miejsce dobrano idealnie :) Zresztą sami zobaczcie - jest blogersko:

Widok na wejściu.
Tu sobie następnym razem usiądę.
Salka przeznaczona na panel z początku wydała mi się strasznie mała, ale szybko okazało się, że to organizatorzy mieli rację. Przewidzieli śnieg po kolana, opóźnienia w działaniu komunikacji miejskiej (to akurat żaden wyczyn, ale i tak plus) i to, że wczoraj był wtorek, a nie sobota przez co wielu albo się nie chciało, albo (niech będzie) uczyli się na środowe wejściówki. Ale i tak pojawiło się co najmniej 50 twarzy, które wypełniły salkę niemal po brzegi.

Mówcy i organizatorzy. Dali radę i obiecali, że będzie więcej.
Fajny był też bar i barista, który pozwolił mi zamieszać kawę łyżeczką z cukierniczki. I odłożyć brudną na blat. Nie chciałem mu robić syfu, więc rzuciłem gdzieś na deskę do krojenia pod barem. A może chciał po mnie posprzątać? Ech, sumienie mnie teraz gryzie... A kawka w takim miejscu za jedyne 6 zł to dla blogera na dorobku naprawdę super sprawa.

Emanuel przemawia. A reszta właśnie sobie zdaje sprawę, ile razy złamała prawo.
Skoro każdy może, to bloger tym bardziej. A foto pochodzi z prezentacji Bartka bez jego zgody. Mam nadzieję, że odpuści mi proces ;)
Wracając do samego panelu to chłopaki poruszyli ciekawy temat praw autorskich i tego, co możemy, czego nie możemy i kto, co może z naszego bloga sobie zabrać. Fajnie, bo mimo że na spotkanie mogli przyjść wszyscy (czyli także ci, co nie mają blogów, a chcieliby) i teoretycznie można by zacząć od standardowego "jak pisać bloga", to sztab organizacyjny wziął się za coś, co każdego powinno i musi interesować od strony prawnej. Obojętnie czy blogerem jest, czy dopiero nim będzie. Dlatego pozdrowienia i wielkie podziękowania dla Bartka Jóźwiaka (który bloga jeszcze nie ma, ale intensywnie nad nim pracuje) i Emanuela Kulczyckiego (jego prezentację możecie zobaczyć TUTAJ) za "ciekawie o prawie" i dyskusję jaką swoimi wystąpieniami wywołali. A nie miała ona końca i przeniosła się na długo poza panel. Ale niedaleko.

To już końcówka. Za późno się zorientowałem, że trzeba puknąć zdjęcie. A było nas dużo więcej.
Bo stanęliśmy wszyscy przy barze za rogiem i kontynuowaliśmy swoje wywody. Integracyjnie wyszło super i każdy dostał to, po co przyszedł. Mi trochę szkoda, że nie siedliśmy sobie wygodnie na tych dobrze wyglądających sofach i fotelach, ale nie znaliśmy się wszyscy, więc wychodzenie przed szereg i siadanie samemu mogłoby się skończyć samotnością przez resztę wieczoru. Ale to jest do nadrobienia przy kolejnym BLOGteju, bo już wiadomo, że będzie. Tylko nie wiadomo kiedy. Ale już trwają przymiarki, bo na fejsbukowy profil BLOGteja już teraz wpadają pomysły, jakiego tematu uczepimy się następnym razem. Przyznam, że mnie kusi poruszenie kwestii konkurencji w blogosferze, bo teoretycznie nie powinno jej być, a w praktyce różnie bywa.

Rozeszliśmy się gdzieś około 22 (ech ten wtorek). Został tylko Petrol z Maltretingu, który nieopatrznie kupił sobie kolejne piwo, bo myślał, że impreza dopiero się rozkręca. A tu psikus, bo został mu tylko barman i ewentualnie ochroniarz na szatni. Trudny wybór, ale lepszy taki niż żaden.

Zatem dzięki wszystkim blogerom, których poznałem - Zorce, Zuchowi, Łukaszowi, Bartkowi, Emanuelowi, Ani Kubickiej, Wstrząśniętej-niezmieszanej, AgnieszcePetrolowi, Konradowi - i których nie zdążyłem poznać za extra-wtorkowy wieczór. I do następnego BLOGteja!

PS.
Podziękowania należą się też Dominice z Radia Afera, z którą przeprowadziliśmy bardzo inspirującą rozmową i która niestety pozostała poza anteną... Ale puenta była taka, że "tu wszyscy blogerzy są żonaci! WHY?!". I smutna buzia Dominiki jako dopełnienie tej puenty.



Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!

Czytaj dalej »
- See more at: http://www.exeideas.com/2013/08/add-unlimited-blog-post-scrolling.html#sthash.WFyboNTy.dpuf